Większa część notowań rzeczywiście nie należała do zbyt emocjonujących, ale kończąca sesję szarża byków zmieniała nieco wcześniejszy obraz handlu i mimo braku pozytywnych informacji, wlała nadzieję na możliwość polepszenia nastrojów w krótkiej perspektywie.
Praktycznie przez całą sesję mówiło się o dwóch kwestiach. Pierwsza z nich tyczyła się braku wsparcia ze strony państw G20 na dokapitalizowanie MFW na zakończonym w niedzielę spotkaniu grupy w Meksyku. Przywódcy najbardziej liczących się krajów stwierdzili, że strefa euro musi przeznaczyć więcej pieniędzy na walkę z kryzysem zanim G20 rozpatrzy możliwość zwiększenia kapitału MFW. Nastroje od samego rana nie były najlepsze i próbowano je tłumaczyć komunikatem po spotkaniu w Meksyku, ale nie do końca tak było. Oczekiwano bowiem takiego rezultatu spotkania, a Timothy Geithner wielokrotnie wcześniej sygnalizował brak poparcia wpłaty nowych funduszy do MFW. Dziwić również nie mogło twarde stanowisko państw BRIC, które pomogą pod warunkiem zwiększenia swoich udziałów w MFW. Taki ton głównych państw rozwijających jest słyszany od 2010 roku, więc zaskoczeniem również nie był.
Rynek jednak był słaby i na głównych europejskich parkietach indeksy spadały ponad 1%. Na GPW zniżki były nieco mniejszej skali. Taki obraz utrzymywał się bez większych zmian przez znaczną część sesji, a oprócz braku nowych środków dla MFW, mówiono również sporo o innej kwestii. Chodziło o wysokie ceny ropy, które w ostatnim czasie szybko zbliżają się do zeszłorocznych maksimów. Cała dyskusja była o tyle zastanawiająca, że toczyła się przy spadku ceny baryłki czarnego surowca o ok. 1%. Przypomniał się nieco okres z połowy 2008 roku, kiedy również wiele mówiono o wpływie ceny ropy na rynek kapitałowy. Wtedy był on rzeczywiście widoczny, ale obecnie podobnych zależności jeszcze nie obserwujemy.