Kolejną siłą napędową była płynność zapewniona przez EBC w postaci dwóch operacji LTRO. Te dwa silniki wzrostu zgasły i zaczęły się problemy.
Każdy poważny wzrost awersji do ryzyka powinien mieć swojego kozła ofiarnego, czyli łatwe do zidentyfikowania i śledzenia wydarzenie, którym w prosty sposób można wytłumaczyć zniżkę cen ryzykownych aktywów. Pod koniec minionego roku na ustach wszystkich były problemy Włoch, teraz uwaga przesunęła się na Hiszpanię. Sytuacja w tym kraju rzeczywiście nie jest godna pozazdroszczenia, ale nie oszukujmy się, kłopoty Madrytu to bardziej pretekst niż rzeczywista przyczyna zniżek.
W poszukiwaniu prawdziwych przyczyn spadków warto prześledzić ostatnie publikacje makro, które od pewnego czasu już nie zaskakują tak pozytywnie, jak to miało miejsce wcześniej. Ukoronowaniem problemów globalnej gospodarki był opublikowany w piątek zaskakująco słaby wzrost nowych miejsc pracy za oceanem.
Podobnie jak rok czy dwa lata temu, rynki akcji wchodzą w sezonowy okres gorszego zachowania na przestrzeni II i III kwartału. Słabość potęgowana jest brakiem nowej płynności dostępnej dla graczy – efekt pozytywnego działania LTRO się zakończył, a Rezerwa Federalna na obecnym etapie nie wydaje się skora do uruchamiania trzeciej odsłony ilościowego luzowania. Jedynym pozytywem dla rynków wydaje się początek sezonu publikacji wyników kwartalnych za Atlantykiem, który optymistycznym akcentem rozpoczęła Alcoa.
Wyniki amerykańskich spółek mogą doprowadzić do korekty ostatnich spadków, które zdążyły skasować całe tegoroczne zwyżki w przypadku indeksu włoskiego czy pogłębić zeszłoroczne minima na parkiecie w Madrycie. Indeksy południowoeuropejskie są wyraźnie wyprzedane – warto z ciekawości wspomnieć, że wycena rynkowa Apple przekroczyła sumę kapitalizacji giełd: greckiej, hiszpańskiej i portugalskiej.