Oczywiście gdyby wynik okazał się odmienny, nerwowa reakcja rynków byłaby nieunikniona. Podobnie jednak jak to było z Grexitem przed rokiem, nie należy przeceniać znaczenia tego czynnika w średnim terminie. Bardziej będzie się bowiem liczyć to, jak inwestorzy będą oceniać perspektywy wzrostu gospodarczego na świecie. A z tym ostatnio jest nie najlepiej. Analitycy banku J.P. Morgan zwrócili uwagę na „indeks zmian kondycji rynku pracy" (CLMCI) publikowany przez Fed. W maju znalazł się on na poziomie -4,8 pkt, czyli najniżej od siedmiu lat (!).

W poprzednim przypadku (VII 2007 r.) zejście do tego pułapu zwiastowało dalsze pogorszenie koniunktury, a docelowo recesję. To właśnie takie scenariusze spędzają sen z oczu inwestorom. Na szczęście głębsza analiza pokazuje, że prawdopodobieństwo recesji wcale nie jest takie jednoznaczne, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie historyczne przypadki. W historii wskaźnika sięgającej połowy lat 70. sygnały tego rodzaju (spadek do co najmniej -4,8 pkt) dokładnie w połowie przypadków zwiastowały recesję w horyzoncie rocznym, a w drugiej połowie – okazały się zupełnie nietrafione. Jeśli to samo badanie przeprowadzimy w odniesieniu do stóp zwrotu z akcji, to statystyki prezentują się lepiej. Trzy przypadki były jednoznacznie negatywne (lata 2007 i 2000), ale w pozostałych siedmiu odnotowaliśmy zwyżkę S&P500 w kolejnych 12 miesiącach.