Piotr Neidek, DM mBank
Drugi pinbar, po wtorkowym marubozu hossy, daje do myślenia, gdzie podział się popyt na blue chips? Jak na razie bilans po czterech dniach jest na korzyść byków i jeżeli dzisiaj uda się finiszować powyżej 2252, wówczas na wykresie pojawi się kilka ciekawych sygnałów. Aby jednak zacząć rozwodzić się nad tym, jak twardy jest popyt, należałoby zaczekać na ostatni fixing, podczas którego zostanie ustalona tygodniowa cena close. Jak na razie bykom udało się przełamać zeszłotygodniowy opór, WIG20EUR zanegował formację spadającej gwiazdy zaś „polskie" ETFy notowane na Wall Street wybiły się nad górne ograniczenie kanału. Aby jednak kilkudniowy wysiłek nie poszedł na marne, dzisiaj powinna nastąpić jeszcze jedna wzrostowa kontra, gdyż ukazanie słabości byków pod koniec lutego mogłoby stanowić zaproszenie do wyprowadzenia spadkowej kontry. Indeksy są już tak mocno wykupione iż wystarczy jeden niepotrzebny ruch jankeskich czy też niemieckich niedźwiedzi, aby na Książęca 4 pojawiła się czerwień. Na uwagę zasługuje fakt, iż mWIG40 dotarł już do swojego docelowego poziomu i technicznego pretekstu do dalszej aprecjacji jak na razie nie ma. Gotowy do korekty jest także sWIG80, który wystarczająco daleko oddalił się od psychologicznego wsparcia 15000 i tak naprawdę benchmark ten ma pełne prawo do wykonania korekty. Pytanie tylko, czy w celach marketingowo-sprzedażowych zarządzający funduszami TFI nie zechcą utrzymać wysokich wycen do końca lutego, tak, aby można było w marcu ruszyć z kampanią hossy pośród posiadaczy gotówki. Scenariuszy na kolejne dni jest wiele jednakże najważniejsze jest to, że luty obfitował w długoterminowe sygnały hossy, które powinny mieć wpływ na przebieg notowań akcji w kolejnych miesiącach.
CDM Pekao
W czwartek nastąpiło dalsze umiarkowane pogorszenie ogólnego obrazu światowych rynków akcji, przy mieszanych zmianach głównych indeksów giełdowych przeważały rynki zniżkujące. Podobnie jak w środę dynamika zmian cen akcji i wartości indeksów giełdowych generalnie nie była duża, ale wzrosła nieco skala skrajnych spadków, a grono indeksów zwyżkujących skurczyło się. Wczoraj wyraźnie wzrosła awersja do ryzyka, czego sygnałem było umocnienie się JPY, oraz powszechny popyt na dług, ceny obligacji skarbowych większości krajów wczoraj zwyżkowały. Trudno jest wytłumaczyć wzrost awersji do ryzyka konkretnymi czynnikami. Środowa publikacja protokołu z ostatniego, styczniowo-lutowego posiedzenia FOMC, w środę na rynkach USA została przyjęta przez inwestorów bardzo spokojnie, a DJIA po raz kolejny w środę ustanowił nowy historyczny rekord. Ponadto wczoraj wyraźnie zniżkował USD, który był niemalże jedną z najsłabszych walut na świecie, co nie jest spójne z ewentualnym wzrostem oczekiwań rynkowych na szybszą, niż jeszcze kilka dni temu inwestorzy szacowali ścieżkę podwyżek stóp procentowych Fed. Osłabienie USD pozytywne wpłynęło na ceny na rynku surowców, towarów i metali. Jednak na rynkach akcji nastroje były słabe już od początku dnia, na giełdach azjatyckich przeważały spadki, chociaż dynamika spadków, jak i wzrostów, była mała. W Europie nastroje nie były najlepsze, ale podobnie jak w Azji stonowane, mieszane zmiany na rynkach były bliskie zbilansowanie, dopiero słaby początek sesji na rynkach amerykańskich przeważył szalę w stronę spadków. Na naszym kontynencie zwyżkowała jedynie grupa rynków mniejszych, wśród których znalazła się również GPW. Zakończenie dnia na rynkach akcji za oceanem było negatywne, ale indeks DJIA po raz kolejny symbolicznie pokonał historyczny szczyt ustanowiony dzień wcześniej.
DM BDM, Adrian Górniak
Wczorajsza sesja przyniosła po raz kolejny utrzymanie dobrych nastrojów. Blue chipy zyskały ok. 0,2%, a w indeksie szczególnie wyróżniły się LPP (spółka opublikowała wyniki i plany rozwoju na '17) oraz Lotos. Na plusie znalazły się także mniejsze podmioty – mWIG40 zyskał 0,1%, a sWIG80 niecałe 0,5%. Warszawski parkiet wyróżniał się na tle europejskich giełd, a główne indeksy znalazły się pod kreską (londyński FTSE stracił 0,2%, a DAX 0,4%). Spokojnie było w USA, gdzie próżno było szukać mocniejszych ruchów na najważniejszych indeksach. Słabiej zaprezentowały się rynki azjatyckie – większość indeksów znalazła się pod kreską (w tym tokijski Nikkei, spadek 0,5%). Przeciętne nastroje widać na rynku terminowym – kontrakty na DAX oraz na indeksy za oceanem tracą po 0,1-0,2%. Dzisiejszy kalendarz makro jest praktycznie pusty i nie dopatrywałbym się wpływu informacji ze sfery gospodarki na piątkową sesję. Blue chipy kontynuują marsz na północ i obecnie znajdują się najwyżej od lipca 2015 roku. Cały czas utrzymuje się pytanie dotyczące zdrowej korekty dla głównych indeksów na rodzimej giełdzie. Przed nami zbliżający się sezon wyników i może on stanowić moment na realizację zysków przez inwestorów.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street w czwartek nadal czekała na decyzje administracji Donalda Trumpa małą wagę przywiązując do innych wydarzeń (w tym do publikacji makro). Bykom pomagał wywiad sekretarza skarbu i wypowiedzi Donalda Trumpa (o tym niżej). Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Złożono w minionym tygodniu 244 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 242 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych spadła. Raport o cenach domów publikowany przez FHFA pokazał, że ceny wzrosły tak jak oczekiwano o 0,4% m/m. Dla rynków ważne mogło być to, że w telewizji CNBC wywiadu udzielił Steve Mnuchin, sekretarza skarbu USA. Powiedział, że administracja chce przeprowadzić „bardzo poważną" reformę podatkową do sierpnia tego roku. To oczywiście musiało się spodobać inwestorom. Bardzo spodobało się rynkowi złota i osłabiło dolara. Mimo tego Wall Street rozpoczęła sesję od spadku indeksów. Szczególnie słaby był NASDAQ. Jednak po 90. minutach indeksy zaczęły się podnosić i od połowy sesji indeks S&P 500 trzymał się już blisko poziomu neutralnego. W tym odbiciu pomógł bykom Donald Trump przypominając, że chce sprowadzić do USA miliony miejsc pracy (co według mnie udać się mu nie może). Potem już nic się nie wydarzyło. Po kolejnej nudnej sesji indeksy zakończyły dzień neutralnie. Czekamy na nowe impulsy ze strony Białego Domu, ale możemy długo na nie poczekać, bo podobno dopiero w połowie marca zostanie przedstawiony plan obniżenia podatków i cięć w wydatkach. W czwartek GPW rozpoczęła sesję od niewielkiego spadku WIG20 i równie niewielkiego wzrostu MWIG40, ale bardzo szybko WIG20 wrócił do poziomu neutralnego. Tam indeks ugrzązł do południa, kiedy to wyłamał się ze stabilizacji dołem. Był to jednak niedźwiedzi falstart – bardzo szybko indeks wrócił do poziomu neutralnego, a potem zabarwił się na zielono. To z kolei był falstart byków. Oba kierunki były zablokowane. Dopiero przed rozpoczęciem sesji w USA, kiedy zaczęły rosnąć indeksy na innych giełdach u nas WIG20 błyskawicznie wzrósł. Po tym spazmie popytu, kiedy WIG20 zyskiwał już blisko jeden procent, indeks zaczął się osuwać, ale bykom udało się ocenić jego nieznaczny wzrost (0,22%). To była po prostu kolejna sesja na przeczekanie. Dzisiaj wczorajsza przecena miedzi może zaszkodzić cenie KGHM, a co za tym idzie może nieco zaszkodzić WIG20 (KGHM ma 8,85% udziału w tym indeksie). Co prawda rano miedź drożała, ale jednak trzyprocentowy spadek był poważny i stawia pod znakiem zapytania trend wzrostowy. Bez względu jednak na to jak zakończy się sesja sygnały kupna będą nadal po niej obowiązywały.