Inwestorzy obawiają się, że będzie to rzutowało na inne obietnice nowej administracji w USA i w rezultacie odwrócili się od ryzykownych aktywów.
W minionym tygodniu wszyscy czekali na głosowanie w Izbie Reprezentantów nad projektem ustawy zmieniającej tzw. Obamacare. Pierwotnie miało się ono odbyć w czwartek, ale z braku większościowego poparcia przesunięto je na piątek. Gdy okazało się, że cały czas sztandarowy projekt Donalda Trumpa nie uzyskuje potrzebnej ilości głosów, wycofano się z niego. Stało się to tuż przed zamknięciem sesji na Wall Street i początkowo inwestorzy do tej informacji podeszli dość spokojnie, gdyż indeks S&P500 kończył miniony tydzień jedynie kosmetycznym spadkiem. To podejście zmieniło się jednak w trakcie weekendu, gdy nie brakowało ostrych słów podkreślających wagę „największej porażki Trumpa". Twierdzono, że to kolejna z całego pasma decyzji, które de facto nie mogą być wprowadzone w życie. Oznacza to, że podobny los może spotkać sztandarowe z punktu widzenia inwestorów projekty związane z obniżeniem podatków czy wzrostem wydatków na infrastrukturę. Taka retoryka wydaje się nieco przesadzona, ale padła na podatny grunt rynków chętnych do korekty i na początku tygodnia została ochoczo podjęta przez inwestorów. Tym samym obserwowaliśmy ogólny odwrót od ryzyka, który widoczny był na wszystkich klasach aktywów. Taniały więc akcje, surowce i dolar. Drożały z kolei obligacje, złoto oraz frank szwajcarski. Powodowało to również zmniejszenie prawdopodobieństwa kontynuacji wzrostu inflacji w przyszłości i wydaje się, że głównie tym kanałem szczególnie silnie uderzyło w GPW. Wynika to z faktu, że tzw. „inflation trade" bardzo pozytywnie wpływał na spółki surowcowe oraz banki. Są to dwie kluczowe branże dla polskiego rynku kapitałowego i w konsekwencji dzisiejsze spadki indeksu WIG20 przekraczały te obserwowane w Europie Zachodniej.
Ostatecznie indeks WIG20 stracił 1,5% i zamknął się tuż nad psychologicznym poziomem 2200 pkt. To poważne ostrzeżenie przed możliwością głębszej korekty, która jednak nie jest jeszcze przesądzona. Wskazywały na to niewielkie obroty, które na całym rynku nie przekroczyły 700 mln zł. Z pewnością jednak nerwowość inwestorów rośnie, a związane jest to z zyskami, które zachęcają do realizacji.
Łukasz Bugaj, CFA