Mijające 12 miesięcy inwestorzy niewątpliwie mogą zaliczyć do udanych. W przeciwieństwie do poprzednich lat rosły prawie wszystkie indeksy giełdowe, jedne mocniej, inne słabiej. Zaskoczeniem mógł być styl wzrostu, zwłaszcza w USA. Tak niskiej zmienności, największej korekty o niecałe 3 proc., przy jednoczesnym uporczywym wspinaniu się na nowe szczyty nie było już dawno. Ostatecznie S&P 500 zyskał około 20 proc., Nasdaq 100 32 proc., Dow Jones 25 proc., a Russel 2000 14 proc. Nieco z tyłu zostały parkiety europejskie, choć i tu zyski są pokaźne. DAX dał zarobić 14 proc., CAC 10 proc., IBEX 9 proc., a FTSE 250 14 proc. Z rynków rozwiniętych koniecznie trzeba wspomnieć o Japonii. Indeks Nikkei 225 jest na najwyższym poziomie od 1992 i w rok wzrósł o 19 proc. Rynki wschodzące miały w tym roku być czarnym koniem giełd. Faktycznie indeks MSCI Emerging Markets zyskał 33 proc. Przy czym w przypadku tej grupy krajów obserwowaliśmy większe zróżnicowanie niż dla rynków rozwiniętych. Z jednej strony mamy indyjski Sensex +28 proc., koreański Kospi +22 proc., brazylijską Bovespę +26 proc. czy też argentyński Merval +73 proc. i chilijską IPSĘ +32 proc. Z drugiej zaś chiński Shanghai Composite zyskał tylko 6 proc., a rosyjski RTS 0 proc. Co czeka nas w 2018 roku? Z obecnej perspektywy rynki mogą jeszcze kontynuować trend wzrostowy. A z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę wszystkim inwestorom jak najwyższych stóp zwrotu w nadchodzących 12 mie­siącach.