Już na starcie WIG20 stracił prawie 0,2 proc., co mogło sugerować, że podtrzymanie wzrostowej serii może być trudne. Kolejne godziny handlu tylko to potwierdziły. Mimo że europejskie parkiety notowały symboliczne zwyżki, a i indeksy na Wall Street zaczęły dzień od plusów, inwestorzy w Warszawie nie wykazywali większej ochoty do kupowania akcji. Przez całą sesję więc WIG20 utrzymywał się pod kreską. Nie doszło do ataku na kolejną okrągłą barierę 2400 pkt. Na szczęście i podaż nie miała zbyt wielu pomysłów, aby rozwinąć spadkowy ruch. Przez całą sesję mieliśmy więc do czynienia z „kontrolowanymi" spadkami. Ostatecznie WIG20 stracił 0,4 proc. Biorąc jednak pod uwagę zachowanie indeksu największych spółek nie tylko w tym, ale także i w poprzednim tygodniu, korekta na naszym rynku wydaje się być czymś naturalnym. Pytanie tylko, jak długo ona może potrwać i jak duży może mieć zasięg.
Po środowej sesji warto zwrócić uwagę również na dwa inne aspekty. Pierwszy z nich to większa aktywność inwestorów. Po raz kolejny obroty na całym rynku przekroczyły poziom 1 mld zł, co należy uznać za więcej niż przyzwoity wynik. W końcu więc jakiś większy kapitał handluje w Warszawie.
Druga rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to utrzymująca się słabość średnich i małych spółek. W środę, po raz kolejny, indeksy mWIG40 oraz sWIG80 nie zachwyciły. Okazuje się więc, że poprawa nastrojów o której mówiło się w ostatnich dniach dotyczy jednak tylko największych spółek.