Wydawało się więc, że rynek będzie się starał kontynuować ruch z końca poprzedniej sesji, kiedy po kilku trudnych godzinach indeksy zaczęły odrabiać część strat. Optymizm trwał krótko i już przed południem czerwień rozlała się po rynku. Najbardziej po dużych spółkach. WIG20 dotarł, a nawet przebił, do dołka z połowy sierpnia. To w tym punkcie zrodziła się druga fala „letniej hossy", która zaprowadziła WIG20 tuż pod poziom 2400 pkt. WIG20 wówczas w dość szybkim tempie zdobył około 170 pkt, jednak – jak się okazuje – równie gwałtownie niemal cały ten dorobek stracił. Na 11 ostatnich sesji WIG20 spadał aż dziewięciokrotnie. Z drugiej strony wspomnianej zwyżki o 170 pkt udało się dokonać w siedem sesji. Obecnie kolejnym mocniejszym wsparciem mógłby być więc poziom 2200 pkt. Głównym ciężarem dla WIG20 w środę był sektor bankowy. Najwięcej, prawie 5 proc., pod koniec dnia spadały akcje Aliora, a niewiele lepiej od niego wypadało Pekao. W grupie najmocniej przecenianych dużych spółek znajdowało się też Orange. Akcji, które drożały, było jak na lekarstwo. Liderów właściwie było dwóch. JSW odrabiało duże straty z poprzednich dni, a Lotos, w oderwaniu od reszty blue chips, kontynuował rozpoczętą w połowie czerwca zwyżkę. W środę WIG20 kończył sesję na szarym końcu tabeli głównych europejskich indeksów. Zupełnie odwrotne nastroje panowały na giełdzie w Rosji, solidne zwyżki miały miejsce na francuskim CAC, a na zielono pod koniec dnia świeciły także notowania niemieckiego DAX.
Akcjonariusze małych oraz średnich spółek nie mieli wielu powodów do zadowolenia, jednak wykresy mWIG40 i sWIG80 nie poddają się już tak łatwo presji sprzedających. Obroty też są mniejsze niż w poprzednim tygodniu, co może świadczyć, że jest coraz mniej chętnych do sprzedaży i tak już mocno zdołowanych akcji. ¶