Od poniedziałku Polska oficjalnie już będzie należała do grona rynków rozwiniętych według metodologii FTSE Russell. Ostatnia sesja w gronie rynków rozwijających się przez długi czas przebiegała w spokojnej atmosferze. Zdecydowanie większy ruch na parkiecie dało się zauważyć dopiero na ostatniej prostej notowań.
Okres przejściowy
Przedstawiciele GPW zdają sobie jednak sprawę, że sam awans co prawda jest ważnym wydarzeniem, ale równie ważna jest praca nad tym, aby nasz rynek nie został zmarginalizowany w gronie największych rynków. Udział Polski w indeksie rynków rozwiniętych będzie bowiem wynosił zaledwie 0,154 proc. W gronie rynków rozwijających się nasza waga wynosiła 1,6 proc.
– Po awansie będziemy zajmować 23. miejsce w gronie 25 rozwiniętych rynków. Jest szansa na to, aby zaatakować nawet 21. pozycję, ale przed nami sporo pracy. Patrząc na doświadczenia Izraela czy Korei, wydaje się, że rok do półtora roku to będzie okres przebudowy portfeli oraz poznawania się z nowymi inwestorami. Potem, patrząc pod względem fundamentalnym, wydaje się, że przeważać będą pozytywne czynniki. Będziemy mieli lepszy dostęp do inwestorów, wyższe wyceny i wyższe obroty – twierdzi Marek Dietl, prezes GPW.
Analitycy już wcześniej wskazywali, że ewentualnymi wygranymi awansu Polski do grona rynków rozwiniętych będą przede wszystkim największe spółki. Podobnego efektu, przynajmniej na początku, spodziewają się także przedstawiciele giełdy.
– Na początku może nastąpić rozwarstwienie. Najpierw to wyceny największych spółek powinny pójść w górę. Wydaje się, że w dłuższym terminie powinien na tym skorzystać również szeroki rynek – uważa Jacek Fotek, wiceprezes GPW.