Podczas gdy my pokazaliśmy rozbieżność między zachowaniem amerykańskiego rynku akcji i pozostałych giełd (MSCI ACWI ex USA), Goldman spośród tej drugiej grupy wyłowił specyficznie rynki wschodzące, które – trzeba przyznać – są najsłabszym ogniwem giełd w tym roku.
Eksperci GS znaleźli (począwszy od lat 80.) 10 przypadków podobnej dywergencji, w czasie których zwyżce S&P 500 (przeciętnie o 10 proc.) towarzyszył istotny spadek MSCI Emerging Markets (przeciętnie o 20 proc. – czyli mniej więcej tyle co obecnie). Wśród nich znalazły się takie przypadki jak „Tequila crisis" w 1994 roku (kryzys meksykański, a u nas – pierwsza w historii bessa na GPW) czy też kryzys azjatycki/rosyjski 1997–1998. Co działo się potem? Goldman sugeruje, że negatywny scenariusz (załamanie na Wall Street w ślad za EM) jest mało prawdopodobny – historycznie miał miejsce jedynie w dwóch na dziesięć przypadków. Bardziej prawdopodobne jest, że po okresie dywergencji ceny akcji na rynkach wschodzących zaczną rosnąć (choć niekoniecznie doganiać USA) – tak działo się w ośmiu na dziesięć przypadków. „Krótko mówiąc, oczekujemy, że to akcje na rynkach wschodzących zaczną nadrabiać zaległości względem USA, a nie że akcje w USA zostaną pociągnięte w dół w ramach szerokiej wyprzedaży" – konkluduje GS. Ma w tym pomóc oczekiwane przyspieszenie wzrostu gospodarczego na emerging markets. ¶
Tomasz Hońdo starszy analityk, Quercus TFI