Oficjalne uruchomienie QE4, a także zakładana, choć nie w tej skali, obniżka stóp procentowych w USA były w pewnym sensie do przewidzenia. Wielkiego zdziwienia nie wzbudził również nowy skup aktywów zakomunikowany przez Europejski Bank Centralny kierowany przez Christine Lagarde. Niecodzienną decyzję, bo po pięciu latach biernej obserwacji, podjęła z kolei RPP. Eskalacja wpływu nowego wirusa i spodziewane z jego powodu spowolnienie gospodarcze zmarginalizowały problem inflacji i sprawiły, że zasiadający w RPP Eryk Łon doczekał się w końcu wsparcia w forsowanej od lat gołębiej wizji kosztu pieniądza. Efektem była obniżka stopy referencyjnej NBP o 50 pkt baz. Forpocztą dla działań RPP był jednak zarząd NBP, który nieoczekiwanie zapowiedział polską odsłonę znanego i lubianego na Zachodzie luzowania monetarnego. W sukurs władcom pieniądza ruszyły również rządy, obiecując szerokie wsparcie fiskalne. O ile w przypadku Polski tego typu kuracja może przynieść pewien efekt, o tyle na Zachodzie, gdzie dotychczas standardem była solidna kroplówka, takie działania nie dodają już komfortu. W rezultacie na rynkach panuje globalne poszukiwanie bezpieczeństwa i płynności, a przecenie ulega praktycznie całe instrumentarium inwestora. Tracą akcje, ale również złoto, obligacje skarbowe czy towary. Najbardziej pożądanym aktywem stają się obecnie gotówka i nieoczekiwanie też inne wyroby z celulozy.