Zaledwie dwa dni trwało odbicie na warszawskiej giełdzie. W środę do gry wróciły niedźwiedzie. Kolor czerwony świecił przez cała sesję, a WIG20 zakończył notowania poniżej poziomu 1500 pkt.

W środę właściwie nawet na moment nie pojawiła się szansa na to, że wzrostową passę z ostatnich dni uda się podtrzymać. Karty od samego startu notowań rozdawały niedźwiedzie. WIG20 sesję zaczął 1,5 proc. pod kreską. Ostatnie tygodnie na rynku przyzwyczaiły jednak, że do porannych zmian nie ma sensu się zbytnio co przywiązywać, ani też traktować ich jako wyznacznika na dalszą część dnia. Rynek potrafił bowiem wychodzić z głębokiej defensywy, jak również pogłębiać straty. Tym razem jednak przerabialiśmy inny scenariusz. Mijały bowiem kolejne godziny handlu, a indeks największych spółek naszego parkietu trwał praktycznie w martwym punkcie. Dość powiedzieć, że w połowie sesji tracił 1,7 proc. Oczywiście taki wynik nie napawał optymizmem, ale i tak trzeba podkreślić, że nasz rynek całkiem nieźle prezentował się na tle największych giełd. We Francji czy też w Niemczech spadki w ciągu dnia przekraczały ponad 3 proc.

W środę w centrum uwagi inwestorów znalazły się odczyty przemysłowych indeksów PMI. W Polsce ten wskaźnik spadł w marcu do 42,4 pkt. To najniższy odczyt od wiosny 2009 r. Słabo wypadły również analogiczne odczyty z innych gospodarek. Trzeba jednak uczciwie podkreślić, że nie miały one bezpośredniego przełożenia na postawę inwestorów podczas środowej sesji. Rynki chyba oswoiły się z myślą, że odczyty będą słabe, a jedyną niewiadomą było tylko to, jak bardzo one rozczarują.

Na większe emocje przyszło nam więc czekać do startu notowań na Wall Street. Już jednak postawa kontraktów na amerykańskie indeksy sugerowała, że Amerykanie raczej nie będą wsparcie dla europejskich giełd, a wręcz przeciwnie. I faktycznie zmaterializował się czarny scenariusz. Handel na rynku kasowym w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się od prawie 3 - proc. spadków, co pogłębiło przecenę w Europie w tym również w Warszawie. WIG20 zaczął tracić ponad 2 proc. co skutecznie zgasiło nadzieję na to, że w końcówce sesji rynek zacznie odrabiać straty.

Początek nowego miesiąca zaczął się więc spadkami. Ostatecznie indeks największych spółek naszego parkietu stracił 2 proc. Mają w pamięci marcowe można powiedzieć, że bywało dużo gorzej. W gronie największych spółek na uwagę zasługuje postawa CCC. Akcje firmy jako jedne z nielicznych praktycznie przez cały dzień były pod kreską, a ostatecznie zyskały 2,6 proc. Spółka poinformowała bowiem, że udało się dojść do porozumienia z bankami w sprawie dalszego finansowania.