Poniedziałkowa sesja miała charakter rzadko spotykany. Już przed nią jasne było, że o około 37 proc. w porównaniu z piątkowym zamknięciem wzrosną notowania Play Communications, co będzie reakcją na wezwanie. Zwyżka Playa dla łącznego wyniku WIG20 dodawała około 0,7 proc. Dlatego otwarcie nowego tygodnia na GPW było dość optymistyczne, a w ślad za Playem do zwyżek ruszyły inne spółki telekomunikacyjne, czyli Orange Polska oraz Cyfrowy Polsat. Ta pierwsza zyskiwała nawet 8 proc. Co zrozumiałe, Play wysoki wynik dowiózł do końca sesji, natomiast pozostałe firmy telekomunikacyjne finiszowały sporo niżej od dziennych maksimów. Marny wynik WIG20 to jednak nie ich wina. Indeks krajowych dużych spółek był w stanie utrzymać się nad piątkowym zamknięciem jedynie przez około godzinę. W drugiej godzinie sesji dotarł już do poziomu 1700 pkt. Oznaczało to zejście daleko poniżej dołków z poprzedniego tygodnia, a co najważniejsze, wybicie dołem z konsolidacji, w której WIG20 przebywał od początku czerwca. Najsłabszymi spółkami były w tym czasie m.in. JSW, PGE, Dino Polska czy PKO BP. To właśnie słabość banków zaważyła na marnym początku tygodnia na GPW. Ostatecznie WIG20 finiszował na poziomie 1682 pkt, co przekładało się na 2,9-proc. zniżkę. Co więcej, sesja zakończyła się na dziennych minimach, a ostatnio WIG20 w tym miejscu był pod koniec maja.

Zniżki nie ominęły również pozostałych grup spółek. mWIG40 na koniec dnia tracił 2,9 proc., a sWIG80 ponad 2 proc. Szczególnie w przypadku mWIG40 za znaczną część obniżki odpowiadał także bank – ING Bank Śląski. Wyprzedaż akcji banków miała miejsce również na innych rynkach. Rynek reagował w ten sposób na publikację przez serwis BuzzFeed News i inne media dokumentów zebranych przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), dotyczącą podejrzanych transakcji przeprowadzanych poprzez wiele wiodących banków świata.

Mimo potężnej zwyżki Playa w pozytywny scenariusz dla WIG20 mogli wierzyć tylko najwięksi optymiści. Od rana krajowym spółkom nie pomagała sytuacja innych giełd. W Europie powszechne były spadki rano po ponad 1 proc. Zniżki nasilały się z każdą godziną, a kilka indeksów finiszowało z około 4-proc. spadkiem na koncie. Co ciekawe, w grupie tej znajdował się m.in. niemiecki DAX. Poza przeceną banków słabe nastroje w Europie można też tłumaczyć marnym zachowaniem indeksów na Wall Street. W piątek S&P 500 oraz Nasdaq straciły po ponad 1 proc. W poniedziałek od rana kontrakty na amerykańskie indeksy również zapowiadały zniżki. Z kolei gdy europejskie giełdy zamykały się, S&P 500 zniżkował o ponad 2 proc., a Nasdaq o blisko 1,5 proc.