Francuski indeks CAC 40 dzieliło w piątek mniej niż 1 proc. do historycznego rekordu ustanowionego w 2000 r. Od początku roku zyskał on już 24 proc., co plasuje go w gronie najlepszych indeksów rynków rozwiniętych. W tej kategorii rynków mocniej od niego w tym roku zyskują tylko główne indeksy giełd z: Helsinek (25 proc.), Luksemburga (27 proc.), Sztokholmu (29 proc.) i Wiednia (31 proc.), czyli parkietów dużo mniejszych od francuskiego.
– Dynamika wzrostu wygląda dobrze, zyski spółek rosną, a rekomendacje analityków są rewidowane w górę. Francja powinna skorzystać z silnego odbicia wzrostu gospodarczego, który może być bliski 6 proc. – twierdzi Patrice Gautry, główny ekonomista Union Bancaire Privee.
Zwyżki CAC 40 są napędzane m.in. przez producentów dóbr luksusowych. LVMH, Hermes International i Kering (właściciel marki Gucci) ważą łącznie w indeksie 19 proc., a kursy ich akcji ustanawiały w ostatnich tygodniach rekordy, co było reakcją na dobre wyniki tych spółek. Do zwyżek indeksu CAC 40 przyczyniły się też akcje koncernu kosmetycznego L'Oreal, Airbusa, BNP Paribas i Schneider Electric.
Dalszym zwyżkom CAC 40 mogą sprzyjać dobre nastroje na giełdach europejskich. W ostatnich dniach rekordy biły m.in. niemiecki indeks DAX oraz paneuropejski Stoxx Europe 600. – Francuski indeks późno przybył na „imprezę", a gdy w 2000 r. ustanowił rekord, to nastroje nie były wówczas tak optymistyczne – zauważa Tim Craighead, strateg Bloomberg Intelligence. Dodaje jednak, że duży udział producentów dóbr luksusowych w indeksie oznacza, że może zaszkodzić mu spowolnienie gospodarcze w Chinach.
Czynnikiem ryzyka dla rynku francuskiego są też kwestie polityczne. W kwietniu 2022 r. mają się tam odbyć wybory prezydenckie, a reelekcja prezydenta Emmanuela Macrona jest bardzo niepewna. Przez Francję przetacza się obecnie fala protestów przeciwko wprowadzeniu wewnętrznych paszportów covidowych.