Korekta zawitała na światowe rynki i nie ominęła ona warszawskiego parkietu. Wszystko za sprawą możliwości tzw. taperingu czyli ograniczenia skupu aktywów przez Fed jeszcze w tym roku. Kolor czerwony dominował, chociaż też ciężko mówić o jakieś panice.
 
Rezerwa Federalna od dłuższego czasu jest w centrum uwagi inwestorów. Tym razem podcięła ona skrzyła rynkom. W czwartek, już na dzień dobry, WIG20 zameldował się 1,5 proc. pod kreską. To jednak nie był jeszcze koniec problemów. W połowie dnia indeks największych spółek tracił około 2 proc. Podobnie zresztą zachowywały się inne europejskie parkiety. Szczególną słabością radził francuski CAC40, który spadał około 2,5 proc.
 
Mijały kolejne godziny handlu, a europejskie parkiety nie kwapiły się do odrabiania strat. Niby byki próbowały coś ugrać, ale były to bardzo nieśmiałe ruchy, które dawały do zrozumienia, że w czwartek trzeba będzie liczyć się ze spadkami do końca dnia. Tak też się stało. Indeksy nie były w stanie odrobić poniesionych strat, tym bardziej, że od przeceny zaczął się także dzień na Wall Street. Podkreślmy jednak, że ta w początkowych fragmentach notowań była jednak stosunkowo niewielka, co było mimo wszystko jakimś argumentem dla byków również i u nas. Najlepiej świadczy o tym końcowy wynik. WIG20 stracił ostatecznie 1,1 proc. i oddalił się od poziomu 2300 pkt, do którego tak żmudnie zbliżał się przez kilka kolejnych dni.
 
W gronie największych spółek słabo radziły sobie przede wszystkim takie firmy jak: PKN Orlen, Mercator Medical oraz JSW. Ich akcje potaniały o ponad 3 proc. Siłą imponował Cyfrowy Polsat, którego papiery zyskały 2,3 proc. Trzeba przyznać, że w tak trudnym otoczeniu osiągnięcie takie robi podwójne wrażenie. Spadki nie ominęły w czwartek również średnich i małych. mWIG40 stracił 1,4 proc., zaś sWIG80 0,9 proc. Wszystko to działo się przy większej, niż w ostatnich dniach, aktywności inwestorów. Obroty na szerokim rynku zbliżyły się do 1 mld zł.
 
Co wiemy po czwartkowej sesji? Na razie to tylko korekta wywołana spekulacjami, a nie faktycznymi działaniami Rezerwy Federalnej. Zresztą trzeba przyznać, że ma ona raczej delikatny charakter. Oczywiście do dobrego łatwo się przyzwyczaić i ponad 1 proc. spadki mogą zasiać ziarno niepewności u części inwestorów, ale tego typu przecena nie jest też niczym nadzwyczajnym. Niewykluczone zresztą, że sytuacja szybko wróci do normy czyli WIG20 wróci w okolice 2300 pkt, a WIG będzie walczył o kolejny historyczny rekord. Tak będzie zapewne do czasu, aż znowu pojawi się informacja o możliwych działaniach Rezerwy Federalnej.