Oczywiście różnice są ewidentne, dotyczące aury, kolejnej fali zachorowań czy faktu, że dzieciaki od miesiąca siedzą w szkolnych ławkach, zamiast właśnie rozpoczynać wakacje. Na rynku jednak aż tak wielu różnic nie dostrzegam, owszem, niektóre tendencje zostały pogłębione (dane makroekonomiczne w Europie), jesteśmy bliżej niektórych wydarzeń umiejscowionych pod koniec roku (zmiana polityki Fed), zaś po drodze udało nam się osiągnąć kilka rekordów.

Wracając jednak do głównej myśli, podobieństwa są uderzające. W dalszym ciągu tematem numer 1 jest inflacja. Krajowa we wrześniu wg odczytu flash właśnie osiągnęła kolejne 20-letnie maksimum i obawiam się, że nie powiedziała ostatniego słowa. Globalnie inflacja jest jednak dużo szerszym problemem niż polityka monetarna czy proinflacyjna polityka rządów po Covid-19. Główną przyczyną, jak wszyscy wiemy, są zaburzenia łańcucha dostaw powodujące skokowy wzrost cen komponentów produkcji. Do tego doliczyć należy wieloletnie maksima cen węgla, gazu ziemnego czy ropy naftowej. Na koniec należy wspomnieć o kryzysie energetycznym, który już uzewnętrznia się w Wielkiej Brytanii bądź Chinach. Zgodnie z prawami ekonomii ograniczenie podaży (energii) powoduje dalszy skokowy wzrost cen, więc prawdziwa inflacja, patrząc na problem w tym kontekście, dopiero przed nami.

Obawy inflacyjne, jakiekolwiek miałyby one źródła, zwracają oczy inwestorów ponownie w kierunku banków centralnych, dokładnie tak jak na koniec II kwartału. Fed na ostatnim posiedzeniu zapowiedział normalizację polityki pieniężnej, pytanie tylko o jej tempo. Wyższe odczyty inflacyjne mogą przyspieszyć działania, co w oczywisty sposób nie podoba się rynkom.

Patrząc na globalne indeksy, również wiele się nie zmieniło. S&P 500 pobił kilka historycznych rekordów, by znaleźć się na poziomie zbliżonym do końca czerwca. Podobnie ma się rzecz w przypadku spółek technologicznych i Nasdaq. Europejskie indeksy, będące pod silniejszą presją pogarszających się odczytów gospodarczych, znajdują się kwartał do kwartału na niskich minusach. Nieco inaczej wygląda rzecz na rynkach wschodzących. Hang Seng spadł o przeszło 15 proc., walcząc jednak z wewnętrznymi problemami, które jeszcze nie rozlały się na inne rynki. Warszawskie indeksy znajdują się na niewielkich plusach, przy czym WIG pobił po drodze kilka historycznych rekordów, przełamując barierę 70 tys. punktów.

Jaki będzie kolejny kwartał? Odpowiem lakonicznie: zmienny. Patrząc nieco naiwnie na kalendarz, za kilka tygodni atmosfera powinna się poprawić, obecnie pomimo spadków trudno jest jeszcze mówić o panice. Co nie zmienia faktu, że również kolejny kwartał możemy skończyć w punkcie wyjścia, tylko z nieco większymi obawami. Być może będziemy za to nieco bliżej rynkowej prawdy. ¶