Jeśli znaleźć wspólny mianownik, to będzie nim większy apetyt na ryzyko i stąd relatywnie lepsza postawa amerykańskich spółek technologicznych, ale w tym wypadku np. spadek DJIA o 1,4 procent przy zwyżce Nasdaqa Composite o 1,2 procent był w największym stopniu pochodną przeceny pojedynczych walorów, konkretnie Boeinga. Stabilizację indeksom zapewniało też czekanie na nowe impulsy, których zakończony tydzień nie potrafił dostarczyć. Sezon wyników kwartalnych został już wyceniony – w przypadku Wall Street zwyżką rynku od czasu pierwszych publikacji o blisko 10 procent - a dane makro składają się w obraz znany graczom jako mieszanka presji z inflacyjnej i niepewności wobec zmian w polityce monetarnej. W połączeniu z zakończeniem uwzględniana w cenach wyników spółek za trzeci kwartał właśnie dane makro jawią się teraz jako centralny temat kolejnych kilkunastu sesji. Skupieniu uwagi na danych będzie sprzyjało kalendarium makro i wreszcie wybór szefa Rezerwy Federalnej na kolejną kadencję, która zaczyna się w lutym 2022 roku.
W naszej opinii wspomniana wcześniej zwyżka w trakcie publikacji wyników kwartalnych i odległość od końca roku sprzyjają szukaniu przez giełdy raczej konsolidacji niż prostej kontynuacji. Nie będziemy również zaskoczeni jakąś formą korekty, którą uznajemy za potrzebną indeksom po 10-procentowych falach wzrostowych. Indeksy w USA i Europie są już lokalnie wykupione i jakaś forma wyciszenia lub zredukowania optymizmu będzie dobrą bazą do zbudowania przestrzeni pod tradycyjne zwyżki na przełomie roku i realizacje anomalii kalendarzowych znanych jako rajd Świętego Mikołaja i efekt stycznia. Oczywiście rynki nie zawsze działają na zasadzie prostego kopiowania swoich zachowań z przeszłości, ale z punktu widzenia strategii i obecności nie ma to większego znaczenia. Korekty będą okazjami do zakupów, a brak korekt pozwoli trzymać się pozycji i gry z założeniem, iż hossa nie powiedziała ostatniego słowa. Nawet jeśli indeksy ugrały już wszystko, co mogły ugrać w kończącym się za chwilę roku, to zamknięcia grudnia wypadną raczej w pobliżu historycznych maksimów niż w kontekście korekt straszący zakończeniem hossy. Inaczej mówiąc niezależnie od tego, czy pojawią się jakieś korekty podtrzymujemy nasze założenie o dobrych perspektywach dla akcji w kolejnych kilku tygodniach.
W szerszej perspektywie również nie widzimy zmian. Zamknięcia roku w okolicy ATH powinny zostać uzupełnione oczekiwaniem, iż w połowie przyszłego roku ceny będą wyższe, a położenia indeksów wyższe od granych w finale grudnia. Perspektywy na zakończenie kolejnego roku jawią się jako mniej pewne. Zacieśnienie w polityce monetarnej w USA w drugiej połowie przyszłego roku utrudni zadania bykom, ale na dziś na horyzoncie nie widać recesji, a to oznacza, iż najważniejszy fundament dla kontynuacji hossy – wzrost gospodarczy – pozostanie aktualny. W istocie pojawiające się już na rynkach prognozy amerykańskich banków wskazują, iż oczekiwania na kolejne 12 miesięcy szybują wysoko. Goldman Sachs widzi S&P500 w rejonie 5100 pkt., co oznacza zwyżkę z obecnych poziomów o przeszło 8 procent. Analitycy Wells Fargo szacują położenie szerokiego indeksu nawet na 5300 pkt., co dałoby wzrost o blisko 13 procent. Negatywnie wybija się prognoza Morgan Stanley, która mówi o spadku do 4400 pkt., a więc korekcie tegorocznej hossy - która dołożyła S&P500 25 procent - o niespełna 7 procent. W każdym wypadku trudno mówić o prognozach, które kreowałyby wśród inwestorów oczekiwania na bessę, co w praktyce oznacza aktualność modelu kupowania korekt, a nie sprzedawania zwyżek.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ