Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI o kondycji polskiej gospodarki w #PROSTOzPARKIETU

Gościem wtorkowego programu #PROSTOzPARKIETU był Mikołaj Raczyński, zarządzający w Noble Funds TFI i najlepszy analityk makroekonomiczny, z którym rozmawialiśmy m.in. o kondycji polskiej gospodarki.

Publikacja: 01.08.2017 16:59

Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI o kondycji polskiej gospodarki w #PROSTOzPARKIETU

Foto: ROL

Pracuje pan jako zarządzający, a jednocześnie jest pan najlepszym analitykiem makroekonomicznym w rankingu „Parkietu". Czuje się więc pan bardziej zarządzającym czy ekonomistą?

Cały czas czuję się przede wszystkim zarządzającym. Te dwie rzeczy się jednak nie wykluczają. Analiza makroekonomiczna pozwala jak najlepiej dobrać inwestycje i skonstruować najlepszy portfel.

Nie kusiło pana, żeby jednak przejść na tą drugą stronę?

Mnie bardziej zawsze ciągnęło do rynku, tego żywego organizmu, gdzie szuka się okazji inwestycyjnych. Makroekonomia jest natomiast bazą do podejmowania decyzji.

Czy zacięcie makroekonomiczne w branży zarządzających jest normą, czy może jest to rzadko spotykane, a samą makroekonomię pan traktuje raczej jako hobby?

U mnie jest to po części hobby, które jednak pozwala mi się lepiej poruszać w tym aspekcie. Jeśli zaś chodzi o branżę zarządzających, to każdy z zarządzających musi być ekonomistą, który będzie rozumiał procesy zachodzące w gospodarce, przewidywał i dzięki temu będzie potrafił jak najlepiej pozycjonować się na to, co wydarzy się w przyszłości.

To skoro jesteśmy już przy przewidywaniu, pomówmy trochę o tym, co teraz dzieje się na rynku i w gospodarce. Ostatni czas to m.in. mocny złoty szczególnie w stosunku do dolara i franka. To nasza waluta jest taka silna czy jesteśmy silni słabością innych?

Tego, co ostatnio działo się na franku czy dolarze, nie łączyłbym z ruchami na złotym. Gdy spojrzymy, jak złoty zachowywał się w stosunku do innych walut rynków wschodzących, to zauważymy, że nasza waluta jednak się osłabiała. Gdyby np. nie to, co działo się w polityce w lipcu, dziś para EUR/PLN byłaby bliżej poziomu 4,15, a nie 4,25. Bardziej więc czynniki globalne sprawiły, że złoty umacniał się do dolara i franka.

A myśli pan, że możemy dojść do tego poziomu 4,15 zł za jedno euro?

Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że jest to bardzo realne. Mówiło się bowiem, że fundamenty gospodarki wyglądają bardzo dobrze. Lipiec przyniósł jednak problemy na linii rząd–Komisja Europejska i inwestorzy zaczęli na to zwracać uwagę. Wydaje się więc, że o ile w średnim terminie złoty nadal ma potencjał do aprecjacji, tak teraz kryzys z Komisją Europejską nie został jeszcze zażegnany.

Czy to będzie miało również znaczenie dla rynku długu? Rentowność dziesięcioletnich obligacji oscyluje teraz przy poziomie 3,38 proc.

Na rynku długu przez ostatnie miesiące mieliśmy trzy czynniki, które nam pomagały. Globalnie rentowności obligacji się ustabilizowały, mieliśmy bardzo dobrą sytuację budżetu, która pozwalała ograniczyć podaż obligacji, a także mieliśmy deeskalację ryzyka politycznego. Ten ostatni aspekt zmienił się jednak w ostatnim miesiącu i dodatkowo globalnie rentowność obligacji zaczyna powoli iść w górę. Oczekuję więc, że również w Polsce rentowność może iść w górę, mimo że sytuacja budżetu pozwala nie emitować dużo długu.

A nie obawia się pan o kondycję polskiej gospodarki? We wtorek mieliśmy chociażby słabszy odczyt indeksu PMI dla przemysłu.

W dwu–trzyletnim horyzoncie jestem bardzo optymistyczny, jeśli chodzi o polską gospodarkę. Wszystkie trzy silniki, które powinny funkcjonować, wyglądają bardzo perspektywicznie. Mamy spożycie indywidualne gospodarstw domowych wspierane sytuacją na rynku pracy. Silnik konsumpcji powinien być więc silny. Do tego dochodzą środki europejskie, które zostaną, wcześniej czy później, uruchomione. Inwestycje publiczne powinny więc przyspieszyć. W przypadku inwestycji prywatnych, przy 4-proc. wzroście gospodarczym, wcześniej czy później również będą musiały przyspieszyć. Wydaje mi się, że w horyzoncie dwóch–trzech lat wzrost gospodarczy między 3,5–4 proc. rok do roku jest do utrzymania.

A panu bliżej do tych 3,5 proc. czy do 4 proc.?

Bliżej 4 proc. w 2017 i 2018 r. Mniej optymistyczny jestem, jeżeli chodzi o dalszą perspektywę, czyli to, co może się dziać z gospodarką około 2020 r. W okresie tym będziemy wchodzić w mniej korzystny układ demograficzny, będziemy także mówili o nowej perspektywie budżetu europejskiego.

W poniedziałek mieliśmy z kolei odczyt inflacji. Indeks cen konsumpcyjnych wzrósł w lipcu do 1,7 proc. jednak większość osób prognozuje, że inflacja znowu może hamować. Zgadza się pan z tymi poglądami?

Teraz mamy do czynienia z przejściowym osłabieniem momentu inflacyjnego. Wynika to też z faktu, że po pierwszym mocnym wystrzale cen surowców one nieco jednak pospadały. W średnim terminie, czyli w ciągu kolejnych miesięcy, nie zakładałbym, aby inflacja ani specjalnie przyspieszała, ani też zwalniała. Mamy bowiem również czynniki typowo strukturalne, które są wsparciem dla inflacji. To jest chociażby spożycie indywidualne, wskaźniki ufności konsumenckiej są wysoko, a to pozwala przedsiębiorcom przenosić wyższe koszty wynagrodzeń i surowców na ceny wyrobów gotowych, co nakręca gospodarkę.

Czy te dobre perspektywy gospodarcze, o których pan wspomniał, mogą mieć wpływ na indeksy warszawskiej giełdy?

Koniunktura na GPW wcale nie jest taka zła. Jeśli spojrzymy na stopy zwrotu indeksów czy też funduszy akcji, to sięgają one 30 proc. w ostatnim roku. mWIG40, który obejmuje średnie spółki „podpięte" pod gospodarkę, od 2009 r. dał zarobić ponad 300 proc. Aby dalej indeksy rosły muszą zostać spełnione dwa warunki. Spółki muszą utrzymać marże. Aby to się udało, to w kontekście wysokiego wzrostu wynagrodzeń i cen surowców musi zostać przeniesione na ceny wyrobów gotowych. Tak jak wspomniałem wydaje się, że to teraz mamy ku temu dobry moment. Druga ważna rzecz to ostateczne wyjaśnienie kwestii tego, co stanie się z OFE.

Fundusze inwestycyjne
Już bez szału popytu na fundusze dłużne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Fundusze inwestycyjne
Mieszane perspektywy przed złotem
Fundusze inwestycyjne
USA pozostaną w hossie. W Polsce lepiej postawić na fundusz skarbowy
Fundusze inwestycyjne
Jesienią krajowe fundusze obligacji poderwały się do lotu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Fundusze inwestycyjne
Jakub Głowacki, zarządzający Acer FIZ: Europa na krawędzi kryzysu
Fundusze inwestycyjne
Sektor TFI i klienci nie będą skłonni do większego ryzyka