„Na skutek pandemii COVID-19 oraz związanego z tym spadku stóp procentowych towarzystwa funduszy inwestycyjnych powinny wprowadzić dalsze obniżki wysokości stawek wynagrodzenia za zarządzanie" - twierdzi NBP. "Dotychczasowe rozwiązania regulacyjne w tym zakresie wydają się bowiem niewystarczające w obliczu zmiany warunków rynkowych, a polski sektor funduszy inwestycyjnych wciąż pozostaje jednym z najdroższych w Europie" – czytamy w raporcie NBP.
Bank zwraca uwagę, że wynagrodzenie za zarządzanie pomniejsza stopy zwrotu uzyskiwane przez uczestników, co przy niskich stopach procentowych może sprawić, że koszty ponoszone przez uczestnika przewyższają wynik funduszu.
„Spadek stóp procentowych i stopy wolnej od ryzyka powinien zatem skłaniać TFI do obniżania kosztów obciążających uczestników funduszy inwestycyjnych (zwłaszcza funduszy dłużnych), gdyż w przeciwnym razie inwestorzy mogą nie mieć możliwości uzyskania dodatniej stopy zwrotu" – przewiduje NBP.
Po cięciach stóp procentowych rentowności obligacji skarbowych spadły do rekordowo niskich poziomów (1,2-1,4 proc. dla papierów 10-letnich). Z kolei średnie opłaty w funduszach papierów skarbowych, w zależności od grupy, wynoszą od 0,94 do 1,34 proc. Obecny limit opłaty stałej to 3 proc. Docelowo, od 2022 r., będzie sięgał 2 proc. Podczas prac nad przepisami NBP apelował, by górna granica opłaty wynosiła 1,5 proc.
Branża funduszy ma nieco inne zdanie na temat opłat. - Należy pamiętać, że pandemia dotknęła również istotnie branżę funduszy, a wynagrodzenie za zarządzanie w funduszach ma ścisły związek z modelem dystrybucji, bowiem większość pobieranego przez TFI management fee pokrywa koszty dystrybucji funduszy - przekonuje Małgorzata Rusewicz, prezes IZFiA. Przypomina, że IZFiA wraz z członkami opracowała nowy model wynagradzania dystrybutorów funduszy. Podczas prac przeanalizowano dane o opłatach w blisko tysiącu funduszy luksemburskich. Zdaniem Rusewicz dane te pokazują, że przy poziomie maksymalnej opłaty za zarządzanie polskie fundusze nie są droższe, bowiem z tego wynagrodzenia pokrywane są wszystkie koszty funkcjonowania funduszy. - Na Zachodzie zaś obok wynagrodzenia za zarządzanie funkcjonuje opłata dla dystrybutora lub opłata administracyjna oraz kategoria tzw. inne koszty. Ponadto w Polsce fundusze sporadycznie pobierają opłatę manipulacyjną od wpłaty, co na Zachodzie jest raczej standardem - komentuje prezes IZFiA. - Należy brać także pod uwagę wielkość naszego rynku, który jest znacznie mniejszy. Oddawanie większej części swojego wynagrodzenia przez TFI dystrybutorom powoduje, że ich rentowność gwałtownie spada, zważywszy, że powstają nowe koszty i obciążenia regulacyjne. Najważniejsza jednak moim zdaniem jest transparentność - aby klient otrzymywał pełną informację o ponoszonych kosztach, również o kosztach dystrybucji – mówi Rusewicz.