Czas ucieka, a nowe osoby, które zostały wybrane do zarządu giełdy, wciąż nie mają wymaganego pozwolenia KNF do tego, by objąć stanowiska. To potencjalnie rodzi ryzyko zarządzania spółką. Giełda zapewnia jednak, że jest przygotowana na każdą ewentualność i bezpieczeństwo funkcjonowania będzie zapewnione. Gdyby ktoś był złośliwy, mógłby powiedzieć, że GPW w tego typu sytuacjach ma już spore doświadczenie.
Czekanie na zgodę
Kadencja obecnego zarządu GPW kończy się 26 lipca. Zasiadają w nim Marek Dietl (prezes), Izabela Olszewska, Dariusz Kułakowski oraz Piotr Borowski. Jak wiadomo, Dietl, decyzją akcjonariuszy został wybrany pod koniec czerwca na kolejną kadencję. W zarządzie będzie także zasiadać Izabela Olszewska, która zwycięsko wyszła z konkursu, który prowadziła rada nadzorcza GPW. Oboje z racji kontynuacji pracy nie potrzebują już zgody KNF do tego, by zajmować stanowiska zarządcze na GPW. Inaczej ma się sprawa w przypadku nowych członków zarządu.
Zgodnie bowiem z przepisami Monika Gorgoń, Tomasz Dąbrowski oraz Adam Młodkowski, którzy zostali wybrani przez Radę Giełdy, potrzebują już zgody nadzoru. Teoretycznie do zarządu mają oni wejść 27 lipca. Problem jednak w tym, że do tego czasu zgody KNF może jeszcze nie być. (Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że członków zarządu GPW rada wybierała „na raty”: Izabela Olszewska na stanowisko została powołana 22 czerwca, później posiedzenie rady przerwano i dopiero 1 lipca uzupełniono wakaty).