Ministerstwo Finansów (MF) uplasowało papiery za 2,5 mld zł, co stanowi górną granicę zakładanego przedziału podaży. Ceny okazały się jednak sporo gorsze niż na poprzednich aukcjach tego typu. Dziesięciolatki kosztowały 930,22 zł za papier, co odpowiada średniej rentowności 6,215 proc. To najgorszy poziom od maja 2009 r. Na poprzednim przetargu obligacji dziesięcioletnich w listopadzie 2010 r. rentowność wyniosła 5,772 proc.
Gorzej wyceniane były także papiery zapadające w kwietniu 2029 r. Średnia rentowność na przetargu sięgnęła 6,246 proc. wobec 6,17 proc. na poprzedniej tego typu aukcji w styczniu 2010 r.
W przypadku bardziej płynnych dziesięciolatek dilerzy złożyli oferty opiewające na 4,25 mld zł, sprzedaż wyniosła 2,25 mld zł. Popyt na obligacje zapadające za 19 lat wyniósł 1,1 mld zł, sprzedaż – 250 mln zł. – Ceny wydają się gorsze, ale pamiętajmy, że rentowność dziesięciolatek na rynku wtórnym przed aukcją sięgała 6,22 proc. Z tego też powodu aukcja nie wydaje się niewypałem – mówi jeden z dilerów w warszawskim banku. – Choć przetarg pokazał poziomy lepsze niż rynek, popyt nie zachwycił. Oferty pochodziły głównie od krajowych funduszy inwestycyjnych i banków. Generalnie widać, że inwestorzy są ostrożni z uwagi na kryzys w strefie euro, jak i niepewność, jak wyglądać będzie reforma OFE i jakie będzie miała skutki dla płynności na rynku – mówi inny diler.
Wyższa rentowność oznacza, że rosnąć będą także koszty obsługi zadłużenia. MF uzyska bowiem mniejsze wpływy ze sprzedaży papierów, które przynoszą inwestorom stały kupon.
– Po dwóch tegorocznych przetargach trudno wyrokować, czy taka sytuacja utrzyma się do końca 2011 r. Ważne będzie zachowanie inwestorów zagranicznych, którzy w ostatnich miesiącach byli jednymi z najbardziej aktywnych kupujących – mówi Grzegorz Ogonek, ekonomista ING BSK.