Zawód biegłego rewidenta ma być bardziej kontrolowany przez państwo. W tym celu stworzony zostanie nowy urząd. To prawdopodobnie pokłosie afer finansowych, takich jak głośna sprawa GetBacku. Jednak sami biegli rewidenci wskazują, że projektowane zmiany wpłyną na podwyżkę cen audytu oraz innych usług przez nich świadczonych. Zarzucają też projektowi nieuzasadnione różnicowanie sytuacji różnych podmiotów na rynku. Propozycje znalazły się w projekcie zmiany ustawy o biegłych rewidentach i ich samorządzie, opracowanym przez Ministerstwo Finansów.
Nowa rządowa agencja
Samorząd, czyli Polska Izba Biegłych Rewidentów, nie będzie już prowadził listy firm audytorskich. Nie będzie też prowadził postępowań o nałożenie kar na firmy audytorskie. Zadania te będą przejęte przez nowy urząd – Polską Agencję Nadzoru Publicznego. Zastąpi ona Komisję Nadzoru Audytowego działającą obecnie przy ministrze finansów. Pod nowy nadzór mają podlegać wszystkie usługi objęte standardami wykonywania zawodu biegłego rewidenta, na które składają się wszystkie usługi atestacyjne oraz usługi pokrewne. Nie będzie już miało znaczenia, czy biegły rewident i firma audytorska przeprowadzają badania ustawowe jednostek zainteresowania publicznego (JZP) czy nie.
Ministerstwo motywuje te zmiany niedostatecznym jak dotychczas nadzorem nad działalnością biegłych rewidentów ze strony PIBR. W uzasadnieniu ustawy napisano, że w ciągu roku funkcjonowania obecnej ustawy o biegłych rewidentach samorząd nie podjął uchwały o zakresie kontroli usług objętych krajowymi standardami wykonywania zawodu innych niż badania ustawowe, w tym badań historycznych informacji finansowych zamieszczanych w prospekcie emisyjnym. Zarzucono samorządowi, że w efekcie „uniemożliwia to przeprowadzanie kontroli wykonywania tego rodzaju usług". Według MF słabo działa też samorządowe sądownictwo dyscyplinarne, skoro w 70 proc. spraw zakończonych w 2017 r. wydano postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia albo takie postępowanie umorzono.
Nowe opłaty, wyższe ceny
Jednak najbardziej dotkliwe dla firm audytorskich i ich klientów może być podniesienie opłat za wykonywanie tego rodzaju działalności. Wpis na listę firm audytorskich będzie kosztował 5 tys. zł, a nie jak dotychczas połowę przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce (czyli ok. 2,1 tys. zł). Podniesione będą też opłaty za sprawowanie nadzoru. Przyjęto maksymalny ich pułap jako 4 proc. przychodów firmy audytorskiej. Będzie on jednak obliczany od przychodów ze wszystkich usług, nie tylko z badania sprawozdań finansowych. Tymczasem w praktyce usługi takie jak atestacyjne stanowią większość przychodów takich firm. Dziś opłaty są zróżnicowane: 3,8 proc. od przychodów z tytułu badania i przeglądów JZP i 1,5 proc. od badania innych jednostek.
Prezes PIBR Krzysztof Burnos zwraca uwagę, że takie przepisy stworzą na rynku nierówność, gdyż usługi takie jak badania zgodności (due dilligence), przygotowanie wejścia na giełdę czy usługowe prowadzenie ksiąg rachunkowych są prowadzone także przez inne podmioty, które nie będą objęte 4-procentową opłatą. – Powinna ona dotyczyć tylko usług zastrzeżonych dla biegłych rewidentów – postuluje Burnos. Jego zdaniem takie obciążenia pogorszą konkurencyjność firm audytorskich. Przewiduje on też, że audytorski biznes najtrudniej będzie prowadzić najmniejszym firmom, które albo znikną, albo zostaną wchłonięte przez większe.