Często słyszę, gdy ktoś mówi, że dana spółka „jest spółką publiczną, ale prywatną", albo „spółką publiczną, ale Skarbu Państwa". To sugeruje potencjalne problemy z ochroną akcjonariuszy mniejszościowych. Tutaj kluczową rolę ma do odegrania niezależny członek rady, który najczęściej jest profesjonalistą.
Zaledwie 15 proc. członków rad nadzorczych zasiada w więcej niż jednej radzie. To oznacza, że dla większości osób jest to dodatek do ich wynagrodzenia, a nie zajmują się tym profesjonalnie.
Na naszym rynku jest miejsce na ład korporacyjny?
Wierzę, że jest. Problemy, które mamy, są dowodem, że potrzebujemy tego ładu. Potrzebujemy mechanizmów, które powinny pomóc ograniczać złe zjawiska. Np. gdy niezależny członek rady nadzorczej widzi coś złego, głosuje często wbrew większości. Na rynku brytyjskim jest oczekiwanie, że niezależnych członków będzie 33 proc., albo nawet 50 proc. w radach spółek.
Ład korporacyjny w naszym otoczeniu zamyka się w kodeksie dobrych praktyk, który promuje giełda?
Ład to system zachowań, które zapewniają, że wszystkie organy działają w najlepszym interesie wszystkich interesariuszy danego podmiotu. W to wchodzą też twarde przepisy. Rynek próbuje się sam regulować, ale czasami mu się to nie udaje. Ustawodawca coraz więcej elementów przenosi do twardych przepisów.