To najwyższa wartość spreadu od 1981 r. Ujemna różnica między dochodowością długoterminowych i krótkoterminowych obligacji, nazywana inwersją lub odwróceniem krzywej, w szczególności na tych i podobnych tenorach, jest historycznie doskonałym zwiastunem problemów największej gospodarki świata. Sądzę, że swoją wartość prognostyczną wskaźnik ten potwierdzi i tym razem. A pytaniem nie jest czy, a kiedy Ameryka oficjalnie znajdzie się w recesji.
Chociaż krzywa w punktach 2 i 10 lat jest odwrócona już blisko rok, wciąż nie widać jednak sygnałów, by coś niedobrego działo się z gospodarką. Bezrobocie jest bardzo niskie, giełdy rosną, tempo wzrostu PKB nie jest może imponujące, ale wciąż dodatnie. Ktoś powie: tym razem będzie inaczej. Bo pandemia, bo zmiany w łańcuchach dostaw, bo rywalizacja z Chinami, wojna w Ukrainie, rewolucja AI itp. To wszystko prawda. Lecz raz, że jest to obraz sytuacji na tu i teraz lub wręcz z przeszłości, a dwa ma to swoje uzasadnienie. Co nie neguje proroczych właściwości odwróconej krzywej rentowności.
Wzrost dochodowości dwuletnich obligacji jest pokłosiem serii podwyżek stóp proc. banku centralnego (Fed). Sygnalizuje trudniejsze warunki bieżącego kredytowania dla sektora prywatnego, a w związku z tym większe ryzyko pogorszenia koniunktury w kolejnych latach. Inwestorzy z rynku długu obawiają się, że walcząc z inflacją Fed „wyleje dziecko z kąpielą” – podniesie stopy na tyle mocno, że (przejściowo) zniszczy zdrową konkurencję i pogorszy opłacalność prowadzenia biznesu. Stąd sądzą, że w przyszłości koszt pieniądza będzie niższy (w efekcie niższe oprocentowanie długoterminowych papierów). Jedyną niewiadomą zawsze jest termin ujawnienia się problemów.
W latach 1955–2018 odwrócenie krzywej poprzedzało recesję w USA z wyprzedzeniem od 6 do nawet 24 miesięcy. Jedynie raz w tym okresie wskaźnik błędnie przepowiedział spadek PKB. Fakt, że z gospodarką wciąż jest relatywnie okay, rynek pracy jest mocny, a giełdy rosną nie oznacza, że sygnał i tym razem będzie fałszywy. Bynajmniej! Przed kryzysem finansowym z inwersją krzywej mieliśmy do czynienia już w połowie 2006 r., a recesja zaczęła się oficjalnie w grudniu 2007 r. (rynek pracy na dobre zaczął szwankować dopiero latem 2008 r.). Wydaje się, że w obecnej sytuacji względnie długi okres między sygnałem wysłanym przez krzywą rentowności, a ujawnianiem się problemów gospodarki USA, wynika m.in. właśnie z pandemii. W 2020 r. po masowych zwolnieniach, bardzo szybko trzeba było szukać pracowników, gdy się okazało, że załamanie popytu nie było tak głębokie, jak się obawiano. Przedsiębiorcy wolą więc dziś spokojniej podchodzić to ryzyka płynącego z wysokich stóp proc. i możliwości pogorszenia aktywności, uciekając się bardziej do zmniejszania godzinowego wymiaru pracy, niż redukcji zatrudnienia.
Podobną rolę odgrywają uruchomione w czasie pandemii programy stymulujące popyt. Zwiększyły one oszczędności Amerykanów, dzięki czemu mogli oni dłużej jako konsumenci podtrzymywać relatywnie dobrą koniunkturę gospodarczą. Nie mniejszą miały sugerowane przez zdrowy rozsądek oczekiwania i wygłaszane przez Fed obietnice utrzymywania niskich stóp proc., stale pojawiające się w komunikatach banków centralnych w latach 2020–2021. Dały one impuls do zwiększenia poziomu finansowania po niskim koszcie, w tym także na dłuższe okresy. Widać to po zwiększonym w tym czasie okresie zapadalności obligacji emitowanych przez amerykańskie korporacje.