Anna Krysiak, Kancelaria prof. Wierzbowski i Partnerzy
Sprawy wygrane przez banki stanowią znikomy ułamek ogółu. Sytuacja ta kreuje napięcia i obawy nie tylko w sektorze bankowym. Pojawiają się obawy, czy w podobnej sytuacji nie znajdą się inne instytucje finansowe. Z kolei wygrywających kredytobiorców niepokoi obawa o ewentualne procesy, jakie może wtoczyć bank za korzystanie z jego kapitału. Rozwiązaniem sytuacji mogą być ugody zwierane z bankami, bo one definitywnie kończą sprawę. Jednak banki w negocjacjach oferują niskie upusty, często na poziomie kilku procent, choć znamy sprawy, gdzie upusty były znacznie wyższe i przekraczały 20 proc.
Pozwy przeciwko bankom zarzucają abuzywność zapisów w umowach kredytowych, bo w większości przypadków ustalenie kursów wymiany jest pozostawione jednej stronie umowy – bankowi. Do tego zwykle dochodzi argument, że bank nie uprzedził klienta o ryzyku. Bankowi trudno jest udowodnić, że klient był uprzedzony, nawet gdy podpisał stosowne dokumenty, szczególnie że pracownicy banku nie pamiętają już dokładnie przebiegu rozmów z klientem.
Mamy jednak przypadki, gdzie zasady ustalania kursu kupna i sprzedaży franka były określone jako średni kurs NBP +/- marża banku. Jest to sytuacja inna, niż gdy kursy są określone w tabeli banku, ale nie ma możliwości wyliczenia wysokości kursu na podstawie obiektywnych kryteriów.
Omawiany przypadek trafił do Sądu Najwyższego, gdzie składowi orzekającemu przewodniczyła prezes SN Małgorzata Manowska, sprawozdawcą była prezes SN Joanna Misztal-Konecka. Trzecim sędzią w tym składzie był sędzia SN Marcin Krajewski.