W ostatnich dniach, pomimo szeregu impulsów wzmagających zmienność na rynkach finansowych, złoty wykazuje wysoką odporność na wahania nastrojów. Zachowuje się lepiej niż waluty regionu i w szybkim tempie odrabia straty z września. Może to zapowiadać dalsze umocnienie w kolejnych paru miesiącach, w szczególności pod koniec tego i na początku 2021 r., po opadnięciu emocji związanych z amerykańskimi wyborami. W dłuższej perspektywie wartość złotego uzależniona będzie – bardziej niż zwykle – od kształtowania się czynników dotyczących stricte jego samego, a mniej, choć wciąż dominująco, ogólnych nastrojów panujących na światowych rynkach.
Po stabilnym sierpniu i – pomijając kilka ostatnich dni – generalnie słabym wrześniu, w ciągu dwóch tygodni do pierwszej dekady października, niewiele było walut wykazujących się taką jak złoty siłą. Nawet będący w silnym trendzie zwyżkującym chiński juan, choć pozostaje mocniejszy niż latem i przed pandemią, w tym krótkim oknie czasowym stracił w relacji do naszej waluty.
Wygląda na to, że inwestorzy przestali przejmować się groźbą odebrania Polsce unijnych środków w związku z zarzutami o praworządność i nie widzą powodów do sprzedawania go przed amerykańskimi wyborami. I to nawet wtedy, gdy szanse urzędującego prezydenta – w bardzo dobrych relacjach z obecnym rządem RP – wydają się słabnąć (mimo wszystko stawiam, że Trump je wygra).
Polską walutę – obecnie jedną z najsłabiej realnie oprocentowanych na świecie i z bankiem centralnym, który stara się ją osłabiać, prowadząc skup obligacji (QE) – wspierają solidne fundamenty makro. Na czoło wysuwa się tu wzmocnienie międzynarodowej pozycji Polski w wymianie handlowej, tj. imponująca poprawa sytuacji na rachunku obrotów bieżących (CA) w okresie ostatnich czterech kwartałów. Już prawie trzyprocentowa w relacji do PKB narastająca (po lipcu) nadwyżka CA to bez wątpienia ważny atut rodzimej waluty.
Co istotne dla rynku FX, Polska wyróżnia się w tym aspekcie na tle innych gospodarek wschodzących. W rok z ujemnego salda na poziomie 0,7 proc. PKB w II kw. 2019 r. przeszliśmy w 2,2-proc. nadwyżkę po II kw. br. Lepiej w tym okresie poradziły sobie jedynie Ukraina (z -4,6 proc. PKB do +1 proc. PKB) i Argentyna (z -2,8 proc. do +0,9 proc.). Jednak oba te kraje dokonały tego kosztem (i dzięki) wyraźnego osłabienia swoich walut. Kurs hrywny do euro od początku 2020 r. spadł o 1/4. Peso straciło do euro przez 12 miesięcy do końca czerwca 2/3 wartości, a przez 15 miesięcy kurs EUR/ARS wzrósł o 90 proc. Porównywalną do Polski poprawę (bez deprecjacji waluty) odnotowały jedynie Filipiny (skok CA z -2,2 proc. PKB do +0,5 proc. PKB). I tak się składa, że od dłuższego czasu (2,5 roku) filipińskie peso jest w trendzie wzrostowym wobec złotego.