Banki centralne w pogoni za uciekającą inflacją

Tolerując wysoką inflację, banki centralne – mówiąc kolokwialnie – kręciłyby bat same na siebie.

Publikacja: 25.10.2021 05:00

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Foto: parkiet.com

Inflacja przybiera na sile praktycznie we wszystkich rejonach świata. Z ważnych obszarów niskie odczyty CPI notują obecnie jedynie Chiny, gdzie nie występują problemy z łańcuchami dostaw, a gospodarka jest w fazie – będącego pod pełną kontrolą władz – spowolnienia. Poza Państwem Środka większość krajów zmaga się z rosnącymi wskaźnikami inflacji, a piewcy wizji o tymczasowym jej charakterze zostają z coraz mniejszą liczbą argumentów. Wysoka dynamika cen pozostanie z nami co najmniej do 2023 r. W konsekwencji będziemy mieli do czynienia z wyraźnie wyższymi nominalnymi stopami procentowymi, które z czasem pogorszą nastroje, osłabią popyt konsumpcyjny, schłodzą rynek nieruchomości, inwestycje, co finalnie obniży wzrost gospodarczy.

Scenariusze rozwoju wydarzeń w światowej gospodarce podobne do tych z lat 70. ubiegłego wieku, gdy inflacja rośnie i utrzymuje się na uporczywie wysokim poziomie, a jednocześnie PKB zwalnia do bardzo niskich wartości (stagflacja), kreśli na najbliższą przyszłość coraz więcej ekonomistów. Myślę, że tego – przynajmniej w perspektywie najbliższych dwóch–trzech lat – powinniśmy uniknąć. Obawiam się jednak, że światowa gospodarka najlepsze ma już za sobą, a świetnie wyniki wzrostu PKB w 2021 r. nie zostaną szybko poprawione. I mam na myśli oczywiście nie tylko suche odczyty ostro podbite niską bazą roku 2020, ale także te oczyszczone z takich efektów statystycznych. Czeka nas hamowanie. Może jeszcze nie w perspektywie dwóch–trzech kwartałów, ale globalna aktywność po 2022 r. nie zapowiada się optymistycznie.

Wszystko właśnie przez inflację, która (nie tylko w Polsce czy USA) pozostanie wysoka jeszcze wiele miesięcy. Z czasem stanie się dla gospodarki poważnym obciążeniem o sile większej niż przeciwnie skierowany wektor jej oddziaływania w początkowych fazach procesu, gdy umiarkowany wzrost cen był/jest czynnikiem napędzającym koniunkturę. Cykle są w tej kwestii nieubłagane. Wydaje się, że jakkolwiek by się starali, wysokimi stopami procentowymi bankierzy centralni zduszą aktywność przypuszczalnie bardziej, niż gdyby ustalał je wyłącznie rynek.

Taka jest natura tego procesu. A najlepszym dowodem na jego niezmienność, mimo wielu ekonomicznych paradygmatów, które upadły w ostatnich latach, jest choćby zachowanie naszej Rady Polityki Pieniężnej. Jeszcze kilka miesięcy temu daleka od rozważań na temat podwyżek stóp, z prezesem stojącym twardo na stanowisku, że w Polsce nie wzrosną one przed końcem kadencji Rady (I kwartał 2022 r.), RPP ulega presji bieżących odczytów CPI, innych banków centralnych z regionu oraz słabemu złotemu i podnosi stopy wcześniej, niż ktokolwiek się spodziewał, w skali niewidzianej od 15 lat (2004 r.). I choć część przedstawicieli RPP oraz sam prezes Glapiński zarzekają się, że to na jakiś czas koniec zacieśniania, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że cykl będzie kontynuowany. I to w szybkim tempie, bo rynek widzi główną stopę powyżej 2 proc. na koniec 2022 r.

Nie twierdzę, że gdyby stopy były ustalane wyłącznie przez rynek, cyklów ekspansja–recesja by nie było. Bynajmniej. Uważam jednak niezmiennie, że istnienie banków centralnych nasila, a nie łagodzi, ich przebieg. Ich (banków) rola sprowadzić się powinna do emisji pieniądza i pożyczkodawcy ostatniej instancji. To jednak mrzonki i w sumie mało istotna dygresja.

Z punktu widzenia uczestnika rynku tradera ważne jest to, że weszliśmy w fazę zacieśniania polityki pieniężnej w skali globalnej. Nieubłaganie zbliża się moment, w którym stopy procentowe podniesie też najpotężniejszy bank centralny świata – amerykańska Rezerwa Federalna. Wcześniej, niż się sądzi.

Tolerując wysoką inflację, banki centralne – mówiąc kolokwialnie – kręciłyby bat same na siebie. Nie zmieni tu nic polityka średniego celu inflacyjnego (AIT), gdzie dopuszcza się wyższe wyniki CPI nadrabiające okresy niskich przeszłych odczytów, co wprowadził niedawno Fed, czy zmiana forward guidance warunkująca podwyżki nie perspektywami, ale bieżącą inflacją powyżej 2 proc., z utrzymaniem jej przez dłuższy czas na tym poziomie, jak w przypadku EBC. Stopy wzrosną, choć w przypadku tego ostatniego banku to wciąż bardzo odległa perspektywa.

Istotne jest również to, że będą one podnoszone za długo i wzrosną prawdopodobnie za bardzo. To, że zaczynają iść w górę zbyt późno – koronny przykład to znów RPP – jest oczywiste nawet dla laika. W ten właśnie sposób mamy gwarancję wydłużonych i nasilonych cykli, niż gdyby banki centralne porzuciły tę aktywność, inflacji wyższej (bez względu na jej przyczyny), a załamanie późniejsze, ale głębsze. Za to znacznie większe wahania na rynkach finansowych. Dla traderów to raj, dla większości społeczeństwa raczej udręka.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie