Wdrożenie wstrzymywanego przez półtora roku projektu obniży barierę wejścia na rynek kolejnych spółek obrotu. W jednym miejscu pozyskają one dane pomiarowe o klientach z obszarów różnych dystrybutorów.
– Przybędzie graczy i będą oni osiągać lepsze marże dzięki niższym kosztom. Powinni więc podzielić się częścią korzyści z klientami. Dla nich skróci się czas przejścia od jednego sprzedawcy do drugiego do 14 dni – tłumaczy Stelmaszczyk.
Jego zdaniem zmiany technologiczne na rynku energii wymuszą na regulatorach konieczność modyfikacji struktury opłat za sieć. W przyszłości może się więc pojawić więcej stałych elementów rachunku, a spadnie liczba opłat za ilość energii pobranej z sieci. Jedną z takich stałych opłat będzie opłata za moc związana z wdrożeniem rynku mocy (wsparcia dla elektrowni systemowych). – Jego wprowadzenie może podnieść opłaty sieciowe o około 20 proc. w perspektywie pięciu lat. Ponieść je będą musieli wszyscy, którzy korzystają z gwarancji dostępu do mocy z sieci, nawet w okresach tzw. ciemnej flauty, kiedy nie wieje wiatr i nie świeci słońce – zaznacza Stelmaszczyk.
W jego ocenie – w odróżnieniu od rynku telekomunikacyjnego, gdzie płacimy stałą stawkę za łącze internetowe – pojawi się więcej niż jedna opłata stała. Może ona składać się z czterech części, tj. opłaty za moc, za ilość pobranej energii, ilość energii wprowadzonej do sieci oraz opłaty stałej za dostęp do niej.
Kolejne wyzwanie, przed którym stoją dystrybutorzy, to rozwój sieci w związku z planami elektromobilności. – Jeśli zbyt wielu kierowców będzie chciało w jednym miejscu i czasie naładować auto, mogą zostać odłączeni od sieci. Jako dystrybutorzy mamy dylemat z kosztowną rozbudową sieci na potrzeby szybkiego ładowania, która będzie wykorzystywana tylko przez godzinę dziennie, np. na parkingu Park & Ride, a kosztami obciąży wszystkich odbiorców, także tych nieposiadających perspektyw na zakup auta elektrycznego – wskazuje Stelmaszczyk. Szef PTPIREE nie jest zwolennikiem inwestowania w e-słupki przez dystrybutorów prądu. Zwraca uwagę, że w Europie tylko pojedyncze punkty ładowania są rentowne.