– Dziś przygotowanie projektu trwa około dziesięciu lat. Po wyczyszczeniu niespójności prawnych oraz uproszczeniu niektórych wymogów to mogą być nawet cztery lata od zera do uzyskania pozwolenia na budowę – twierdzi Maciej Stryjecki, prezes Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ).
Wyjaśnienia i doprecyzowania wymagają kwestie znajdujące się w dziewięciu ustawach, m.in. prawie wodnym, budowlanym, geologicznym i górniczym, ustawie o obszarach morskich i administracji morskiej czy o ochronie środowiska i oddziaływaniu na środowisko. Regulacje tworzono w czasie, kiedy nie było planów dotyczących budowy wiatraków na Bałtyku. Prawo jest niespójne i nieprecyzyjne. – Między uzyskaniem decyzji środowiskowej a pozwoleniem na budowę farmy trzeba zdobyć nawet 31 opinii i zezwoleń. Kilka z nich wykracza poza kodeks postępowania administracyjnego (k.p.a.), ale nie precyzuje trybu, w jakim ma być sprawa uzgodniona. Chcemy m.in., by specustawa wskazywała organ odpowiedzialny za te uzgodnienia. Inwestor składałby do niego projekt budowlany z wymaganymi ekspertyzami i wnioskiem o wydanie pozwolenia na budowę, a ten organ byłby zobowiązany w trybie k.p.a. lub specustawy uzyskać opinie urzędów i instytucji – tłumaczy Stryjecki, wskazując jeden z problemów.
Do końca roku Lewiatan ma opracować szkic specustawy. Zostałaby ona przedstawiona w Sejmie prawdopodobnie podczas posiedzenia zespołu pod przewodnictwem Zbigniewa Gryglasa. – Parlamentarny zespół ds. morskiej energetyki wiatrowej skupia się na rozwiązaniach dotyczących łańcucha dostaw dla farm morskich. Z kolei Ministerstwo Energii pracuje nad systemem wsparcia dla farm. Będziemy się zwracać do zespołu parlamentarnego i rządu, aby na podstawie wyników prac tych trzech grup w przyszłym roku wypracować kompleksowe i spójne rozwiązania dla farm morskich w Polsce, najlepiej w jednej ustawie – dodaje Stryjecki. AWK