Tempus Energy – brytyjska firma zajmująca się technologiami na rynku energii – zakwestionowała zatwierdzenie przez Komisję Europejską polskiego rynku mocy twierdząc, że ten system dotacji wyłącza czystsze, tańsze technologie z rynku i pozbawia europejskich konsumentów lepszej przyszłości. Według firmy KE nie wszczęła dogłębnego dochodzenia w sprawie pomocy państwa w celu zbadania dowodów, w szczególności na temat czystszych, tańszych alternatyw dla paliw kopalnych. Wprowadzony w Polsce rynek mocy zapewnił spółkom energetycznym dopłaty m.in. do produkcji energii z węgla.
- Polski rząd wprowadził system, który przyznaje umowy dotacji na okres do 15 lat na budowę nowych bloków węglowych i gazowych. Natomiast dostawcy usług DSR (mechanizm redukcji popytu), są skutecznie wyłączani z głównych aukcji, co oznacza, że mogą uzyskać dostęp tylko do umów o maksymalnym okresie jednego roku. To, w połączeniu z innymi barierami stworzonymi przez system, wypacza rynek, stawiając DSR w niekorzystnej sytuacji konkurencyjnej i tworząc nadzwyczajne zyski dla producentów energii z węgla i gazu - tłumaczy Tempus Energy w komunikacie.
Wcześniej firma złożyła podobny wniosek w sprawie brytyjskiego rynku mocy. W listopadzie 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości UE przychylił się do skargi Tempus Energy i stwierdził nieważność decyzji KE o niewnoszeniu zastrzeżeń wobec tamtejszego systemu pomocy.
- Polski rynek mocy jest wzorowany bezpośrednio na mechanizmie, który funkcjonował w Wielkiej Brytanii, dlatego analogiczny wyrok TSUE jest prawdopodobny. Oznaczałoby to, że 2,7 mld zł pomocy publicznej dla Ostrołęki C nie zostanie wypłacone. Ta elektrownia nawet z dopłatami z rynku mocy jest głęboko nieopłacalna i nierentowna. Bez nich okaże się totalną finansową katastrofą, która pogrąży polskie spółki odpowiedzialne za jej budowę i zagrozi polskiej energetyce – komentuje Diana Maciąga, koordynatorka ds. klimatu i energii ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.