Tydzień temu pisaliśmy, że nasz rynek wkracza w drugi, statystycznie, najgorszy miesiąc roku. Średnia zmiana indeksu WIG w szóstym miesiącu roku na przestrzeni ostatnich 33 lat wynosi bowiem -1,36 proc. Miniony tydzień wpisał się w tę statystykę. Przede wszystkim za sprawą segmentu blue chips. WIG20 stracił w ciągu ostatnich pięciu sesji 2,5 proc. i przebił średnią kroczącą z 50 sesji, czyli pierwszą ważną barierę techniczną na drodze korekty. Przebicie zwiększa ryzyko, że faza schłodzenia przyjmie formę głębszego zanurzenia, na wzór fal spadkowych z jesieni i wiosny 2023 r. W takim scenariuszu indeks dużych spółek mógłby zejść do umownej granicy hossy, czyli średniej 200-sesyjnej. Obecnie jej linia znajduje się na poziomie 2266 pkt, więc do ewentualnego spotkania mogłoby dojść na okrągłym poziomie 2300 pkt. Oscylatory MACD i RSI mają jeszcze przestrzeń do takiego spadku.
Dużym obciążeniem dla WIG20 jest ostatnio sektor bankowy. WIG-banki stracił od początku czerwca ponad 3,5 proc. i jest w gronie najsłabszych indeksów sektorowych. Wskaźnik przełamał wsparcie w okolicy 12 900 pkt. Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion, pisał na Twitterze, że jak pęknie ta bariera, to aktywuje się formacja podwójnego szczytu z potencjałem zejścia o 1000 pkt niżej. Jeśli to się sprawdzi, to scenariusz zejścia WIG20 do umownej granicy hossy staje się jeszcze bardziej realny.
To, że szeroki WIG nie przebił 50-sesyjnej średniej tak wyraźnie jak WIG20, jest zasługą drugiej i trzeciej linii spółek. Średniaki i maluchy pozostają bowiem relatywnie silniejsze od blue chips. Indeks mWIG40, przynajmniej na razie, zatrzymał korektę na poziomie 6500 pkt, czyli powyżej średniej z 50 sesji. Indeks sWIG80 walczył natomiast w piątek o utrzymanie tego wsparcia w okolicy 25 000 pkt. Oba indeksy mają zatem większe szanse na zakończenie fazy schłodzenia w łagodnym wariancie, co oczywiście byłoby dobrym balansem dla całego rynku na wypadek spodziewanej słabości gigantów z WIG20.