Ubiegły tydzień miał przynieść odbicie – i przyniósł, ale w wersji, którą w giełdowym slangu nazywa się „odbiciem zdechłego kota". W poniedziałek i we wtorek rynki akcji ruszyły dynamicznie w górę, a zakres zmian był równie imponujący jak ten towarzyszący wcześniejszej przecenie. Paliwa do zwyżek wystarczyło jednak tylko na dwie sesje. S&P 500 wykorzystał ten czas najlepiej, bo zniósł 50 proc. wcześniejszej fali spadkowej. W przypadku WIG20 było to 38,2 proc., a DAX i Nikkei 225 z trudem dotarły do 23,6-proc. zniesienia. Niestety pod koniec tygodnia indeksy amerykański i polski podchodziły już pod minimum z poprzedniego tygodnia, co oznacza, że klasycznej formacji „V" nie będzie, zostaje nadzieja na podwójne dno, jeśli wspomniane minima uda się obronić. Tej nadziei nie ma już we Frankfurcie i w Tokio, bo DAX i Nikkei 225 w piątek pogłębiły wcześniejsze dołki, dając tym samym sygnał do kontynuacji wyprzedaży. Źle z punktu widzenia analizy technicznej wyglądała też piątkowa luka spadkowa na otwarciu S&P 500 oraz to, że odbiciu z początku tygodnia towarzyszył malejący wolumen.

Noże spadają, a chętnych do ich łapania jest coraz mniej. Nawet decyzja Fedu o cięciu stóp o 50 pkt baz., choć nagła i zdecydowana, nie przyniosła diametralnej zmiany nastawienia inwestorów do ryzykownych aktywów. Rynki pozostają bardzo nerwowe, co najlepiej widać po rozpiętości dziennych świec na poszczególnych wykresach, a także po wartościach wskaźnika zmienności ATR(14). Ten ostatni dla WIG20 sięgał w piątek 52 pkt, co oznacza wartość najwyższą od ośmiu lat. W takich warunkach analiza rynku jest bardzo trudna. I nie chodzi o to, że jego zachowanie jest nieprzewidywalne, bo takie jest niemal zawsze, ale o to, że epidemia koronawirusa uruchomiła wiele punktów zapalnych, które wpływają na nastroje, sprawiając, że rynek stał się bardzo wrażliwy, a przez to nadreaktywny. Z jednej strony bacznie przyglądamy się mapie zachorowań i śledzimy postępy (bądź ich brak) w opanowywaniu kolejnych ognisk, a z drugiej dociera do nas coraz więcej danych mikro i makro pokazujących, jakie konsekwencje ma Covid-19 dla gospodarek poszczególnych krajów. Do tego dochodzą jeszcze nerwowe decyzje polityków (niektórzy walczą o władzę), a wszystko potęgują emocje, pod wpływem których decyzje konsumentów i inwestorów stają się jeszcze mniej racjonalne niż zazwyczaj. Najlepiej świadczy o tym chociażby ogromny wzrost notowań spółki Makarony Polskie czy też gigantyczny spadek cen ropy (tylko w piątek po południu -6,4 proc.).

Bodźców jest dużo i trudno przewidzieć ich wypadkową. Nawet jeśli uda się opanować epidemię, to wciąż nie wiadomo, jak duże były rzeczywiste przerwy w łańcuchu dostaw i jak odbiją się na działalności operacyjnej poszczególnych firm. Pewna pozostaje więc tylko niepewność.