Parlament Europejski przyjął dyrektywę EPBD, budynki od 2050 r. mają być zeroemisyjne. Notowana w Sztokholmie Grupa Skanska przyjęła cel dojścia do zeroemisyjności w 2045 r. Jakie dyrektywa będzie miała przełożenie na rynek nowych mieszkań?
Duże. Dotychczas deweloperzy właściwie musieli zadość uczynić przepisom dotyczącym efektywności energetycznej, które obowiązują w Polsce. Te przepisy są dobre w porównaniu z innymi krajami UE, natomiast polska sytuacja w zakresie miksu energetycznego dobra już nie jest – nawet mimo dynamicznych zmian, jak wzrost mocy odnawialnych źródeł energii. Cała branża energetyczna będzie się musiała w Polsce zmienić. Dyrektywa mówi o tym, że budynki mają być zeroemisyjne, co w Polsce oznacza bardzo duży wysiłek w rozumieniu zastąpienia energii, która jest w systemie energetycznym w Polsce wytwarzana wciąż w około 70 proc. ze spalania paliw kopalnych, energią z OZE.
Budynki, które w ramach polskich przepisów są efektywne energetycznie, będą musiały się zmienić w zeroenergetyczne, aby uzyskać tę zeroemisyjność. Przechodząc do szczegółów, polskie prawo mówi o 65 kWh energii pierwotnej na mkw. rocznie, którą musimy wyprodukować, aby w nowym budynku zachować komfortową temperaturę i żeby był on zgodny z przepisami. Gdybyśmy mieli dostarczyć budynek zgodny z dyrektywą, to te 65 kWh nadal obowiązuje, ale energia w 100 proc. musiałaby być pokryta z OZE. Wygrani będziemy wszyscy, bo konsumenci dostaną produkt dostosowany do wymagań przyszłości, bardziej ekonomiczny w użytkowaniu. Ci deweloperzy, którzy zaczęli zwracać na to uwagę wcześniej, tak jak my, są w nieco lepszej pozycji niż ci, którzy ignorowali fakt, że Polska jest w UE i przepisy będą szły w tym kierunku.
Dyrektywa spowoduje rewolucję w myśleniu o wycenie nieruchomości – po podziale budynków na klasy od A do G i położeniu nacisku na kwestię efektywności energetycznej, emisyjności?
W wyniku wprowadzenia tej legislacji nowe budynki zgodne z dyrektywą będą znacznie lepszym produktem niż te, które istnieją na rynku – i to nie tylko stare, niezmodernizowane, ale nawet te stosunkowo młode, sprzed pięciu–dziesięciu lat, czy nawet oddawane teraz. Nowe budynki będą wyceniane znacznie lepiej. To bardzo podobny scenariusz do tego, z którym mieliśmy do czynienia na rynku budynków biurowych. Dziesięć–piętnaście lat temu w Polsce certyfikacja środowiskowa była czymś nowym i fundusze kupujące biurowe w tym czasie zwracały uwagę, czy budynek jest certyfikowany czy nie, to miało wpływ na wycenę. Dziś fundusz w zasadzie pomija budynki bez certyfikatu. Myślę, że z budynkami mieszkalnymi wielorodzinnymi będzie podobnie. Wartość rynkowa budynków zgodnych z legislacją unijną będzie daleko wyższa niż reszty.