Obecnie silny popyt na mieszkania zderza się z niską podażą, co przekłada się na wzrost cen. „Bezpieczny kredyt” jest jednak postrzegany jako stymulator krótkoterminowy, bo nie do końca wiemy, jak będzie wyglądać jego realizacja w przyszłym roku i kolejnych latach. Deweloperzy nie mogą więc opracowywać długofalowych strategii na podstawie tego programu.
Czytaj więcej
Zaksięgowane w I połowie 2023 r. wyśrubowane marże brutto ze sprzedaży to owoc szczytu koniunktur...
Nie widzę żadnych argumentów, które mogłyby sugerować, że tempo wzrostu cen mieszkań nie będzie szybkie także w 2024 r. W mojej ocenie to tempo może sięgnąć 20 proc. w przypadku dobrych lokali. Budowanie mieszkań jest cały czas bardzo drogie. Ceny materiałów ustabilizowały się – ale jest to stabilizacja na bardzo wysokich poziomach. Mamy rekordowe ceny paliw, wysoką dynamikę wzrostu wynagrodzeń w budownictwie, dalej wysokie koszty obsługi kredytu i leasingu. Z grubsza koszt budowy mkw. mieszkania to 5 tys. zł i nie wydaje się, by miało być taniej w kolejnych miesiącach. Już jest drogo, a pamiętajmy, że na całym rynku budowlanym aktywność inwestycyjna jest niska, tymczasem wydaje się, że w 2025 r. dojdzie do przyspieszenia w inwestycjach infrastrukturalnych, być może ożywienia w segmencie komercyjnym – może więc dojść do kolejnych fal zwyżek cen. Prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z „deweloperką dwóch prędkości”. Inwestycje będą rozpoczynane w dużych aglomeracjach, gdzie popyt jest najsilniejszy i gdzie działają największe firmy deweloperskie. Tam najłatwiej podwyższać ceny, by rekompensować koszty i osiągać godne zyski.