Polski sektor bankowy wyróżnia się na tle innych tym, że kredyty mieszkaniowe, z natury długoterminowe (o spłacie rozłożonej na 20–30 lat), finansowane są w zdecydowanej większości krótkoterminowymi depozytami. W konsekwencji niemalże całość sprzedawanych u nas kredytów mieszkaniowych jest oparta na zmiennej stopie procentowej.
Regulacje przymuszają
Skala dysproporcji jest duża – na koniec lutego polskie banki miały 395 mld zł kredytów hipotecznych (z czego 238 mld zł w złotych), które według szacunków ekspertów są tylko w 5–10 proc. finansowane długoterminowymi pasywami (listami zastawnymi, obligacjami, pożyczkami od banków-matek). Resztę finansowania stanowią depozyty, głównie krótkoterminowe (o zapadalności między 3 a 12 miesięcy). Prawdopodobnie problem ten będzie się pogłębiał, bo z każdym rokiem portfel złotowych kredytów mieszkaniowych w sektorze rośnie (przez trzy lata średnio po 23 mld zł), a finansowania długoterminowego w takim tempie nie przybywa.
Sytuację powinno poprawić wprowadzenie NSFR (Net Stable Funding Ratio), czyli wskaźnika określającego udział stabilnego i długoterminowego finansowania, będącego konsekwencją przyjęcia unijnego pakietu CRDIV/CRR. Pierwsze wymogi będą obowiązywały już od 2018 r., a pełna implementacja przewidziana jest na 2020 r. Będzie to rodziło konieczność zmian struktury bilansów banków, szczególnie po stronie pasywów. – Najlepszym sposobem na zwiększenie udziału długoterminowego finansowania będzie emitowanie listów zastawnych, jednak zgodnie z polskim prawem mogą to robić jedynie banki hipoteczne. Utworzenie tych instytucji będzie dla polskich banków koniecznością, bo jeśli tego nie zrobią, ich koszty finansowania mogą wzrosnąć o 20 proc. lub nawet więcej. Zwiększyć udział długoterminowego finansowania będą musiały, a skoro nie listami zastawnymi, to pewnie pożyczkami lub depozytami, a pieniądz pożyczony na dłuższy termin kosztuje więcej – mówi jeden z bankowców.
Hipoteki bez podatku?
Obecnie w Polsce działają tylko trzy banki hipoteczne, należące do grup kapitałowych PKO BP, Pekao i mBanku. Problemem okazuje się utworzenie takiej instytucji przez małe banki spoza pierwszej piątki. Obok kwestii proceduralnych głównym wyzwaniem jest koszt. – Tworzenie banku hipotecznego może zająć nawet dwa lata i jeszcze zanim wystartuje on operacyjnie, może pochłonąć nawet 50 mln zł. Nie mówiąc już o kapitale, w który musi być zasilony. Do uzyskania rentowności potrzebnych jest co najmniej parę lat, a rentowność, jeśli już się pojawi, jest bardzo niska. Dla średnich i małych banków może być to bariera nie do pokonania – dodaje nasz rozmówca.