Głównym impulsem dla rynków finansowych był w ostatnich dniach niewielki, ale konsekwentny spadek dynamiki inflacji w Stanach Zjednoczonych. Można to interpretować na kilka sposobów. Po pierwsze, można to zjawisko uznać za sukces Rezerwy Federalnej, która z determinacją zmierzała do zduszenia wzrostu cen i powrotu do celu, do którego osiągnięcia wciąż jednak jest dość daleka droga. Po drugie, jest szansa na złagodzenie polityki monetarnej, co z pewnością byłoby korzystne dla sytuacji na giełdach, choć niekoniecznie musiałoby być widoczne w najbliższym czasie. Po trzecie, trochę w kontrze do optymistycznych nastrojów, można dostrzec obawy związane z hamowaniem tempa wzrostu gospodarczego w największej gospodarce. Obserwacja tych trzech tendencji będzie zaprzątała uwagę inwestorów w najbliższym czasie i wpływała na ich decyzje. Co z tego wyniknie, na razie dość trudno przewidzieć. Bieżące tendencje nie są jednoznaczne. Mimo nieznacznego wzrostu indeksu dolara, amerykańska waluta wciąż pozostaje relatywnie słaba, a próby jej umocnienia się są skutecznie od trzech tygodni gaszone. Przełomu więc nie widać, a słaby dolar to woda na młyn dla pozostałych segmentów globalnego rynku finansowego. Po okresie silniejszych wahań ustabilizowała się nieco sytuacja na rynku amerykańskiego długu. Rentowność skarbowych papierów dziesięcioletnich do środy zmieniła się niewiele, idąc jednak nieco w dół. Od kilku tygodni, mimo chwilowych mocniejszych zmian, ich rentowność pozostaje w tendencji bocznej, oscylując wokół poziomu 3,5 proc.
Na Wall Street czuć atmosferę wyczekiwania na rozwój sytuacji zarówno w sferze makroekonomicznej, polityki monetarnej, jak i wyników finansowych firm. W efekcie zmiany indeksów w ostatnich dniach były niewielkie. S&P500 wzrósł o ułamek procenta, o którym nawet nie warto mówić. Przemysłowy Dow Jones zniżkował za to o nieco ponad 0,4 proc. Z kolei technologiczny Nasdaq Composite zwyżkował o 0,6 proc. Zmiany, choć różnokierunkowe, były jednak niewielkie i trudno na ich podstawie wyciągać jakiekolwiek wnioski na najbliższą przyszłość. Dominuje trend boczny, choć w poprzednich dwóch tygodniach widoczna była chęć niedźwiedzi do przejmowania inicjatywy.
Na głównych parkietach europejskich sytuacja była dość podobna. We Frankfurcie indeks zniżkował o skromne 0,5 proc., ale w Paryżu i Londynie indeksy zniżkowały po około 1 proc. Minimalny spadek zanotował szeroki Stoxx Europe 600. Po dwóch tygodniach łagodnej tendencji zwyżkowej korekty wszedł indeks rynków wschodzących. MSCI Emerging Markest do środy spadał o 0,6 proc., ale wciąż broni się przed zapędami niedźwiedzi, które chcą go sprowadzić niżej. Słabo prezentują się indeksy parkietów azjatyckich. W Szanghaju spadek sięgał do czwartku 0,75 proc., w Hongkongu przekraczał 1,5 proc., a na Tajwanie – 0,7 proc. Mocno, o prawie 5 proc., w górę szedł indeks giełdy moskiewskiej. Niemal 6-proc. zwyżkę notował wskaźnik parkietu ukraińskiego. W Turcji zwyżka przekraczała 5,5 proc.
Na warszawską giełdę wracają byki
Ostatnie dni przyniosły na warszawskim parkiecie zwyżki wszystkich głównych indeksów oraz zdecydowanej większości wskaźników sektorowych. Sytuacja była jednak zróżnicowana. Relatywnie najsłabszy okazał się WIG20, który rósł do środy o nieco ponad 1 proc. i doświadcza wyraźnych kłopotów z wyjściem powyżej 1950 punktów. Byki próbują na razie bezskuteczne przekroczyć ten poziom już trzeci tydzień z rzędu, za każdym razem spotykając się z kontrą niedźwiedzi. Oddziaływanie technicznego oporu widoczne jest również w przypadku indeksu szerokiego rynku.