Jak dodaje, wysoki nawis ofert pracy sugeruje, że spowolnienie wzrostu powinno mieć ograniczony wpływ na zatrudnienie w USA, a więc i na dynamikę płac. To powinno zmusić Fed do skupienia się na walce z inflacją. Ceny konsumenckie rosną najszybciej od 40 lat, a za inflacją w dużym stopniu stoi popyt wewnętrzny (widać to np. po wysokich cenach usług).
– Dlatego Rezerwa Federalna prawdopodobnie jeszcze w tym roku podniesie stopy procentowe do ponad 3 proc. i będzie kontynuować redukcję swojego bilansu – przewiduje Popławski.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
O polityce EBC zdecyduje kryzys energetyczny
Arkadiusz Balcerowski, ekonomista mBanku
Mimo podobnych odczytów inflacji zupełnie inaczej wyglądają jednak problemy strefy euro, a to sprawia, że EBC na razie reaguje inaczej niż Fed. Jak jednak zauważa Arkadiusz Balcerowski z mBanku, docelowo kierunek zmian stóp w Europie będzie taki sam jak i za oceanem. O ile w USA wraz ze spadkiem aktywności gospodarczej rynek wycenia stopniowe obniżki kosztu pieniądza aż do 2025 r., o tyle w przypadku strefy euro takiego łagodzenia polityki nie będzie można się spodziewać.
– Łagodzenie polityki pieniężnej przez EBC będzie nawet w czasie recesji skromne, a po 2025 r. stopy procentowe będą do końca dekady rosły po obu stronach Atlantyku – zapowiada ekonomista. Jego zdaniem spora w tym zasługa transformacji energetycznej, która przejściowo podbije ceny energii (w kolejnej dekadzie energia będzie najpewniej tańsza). Droga energia będzie wymuszać w tej dekadzie utrzymywanie wyższych stóp procentowych.
– Fakt, że w strefie euro nie wyceniamy obecnie zauważalnych obniżek stóp w 2023 r., wynika nie tylko z faktu, że EBC był do tej pory mniej jastrzębi niż Fed, ale także za sprawą znacznie większej podatności Europy na negatywne skutki szoku energetycznego – zauważa Balcerowski.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
Zakręcenie kurka nieopłacalne dla Rosji
Adam Łukojć, zarządzający TFI Allianz
Choć część Europy boi się odcięcia od rosyjskiego gazu, to sytuacja związana z kryzysem gazowym wcale nie musi być tak zła, jak mogłoby wynikać z alarmujących nagłówków w mediach. Jak przyznaje Adam Łukojć z TFI Allianz, ekonomiści szacują, że całkowite zakręcenie kurków może kosztować niektóre kraje Starego Kontynentu kilka procent PKB.
– To prawda, że wysokie ceny energii już szkodzą europejskim gospodarkom, jednak najbardziej alarmistyczne prognozy należy być może zaliczyć raczej do rosyjskiej propagandy – ocenia zarządzający.
Jego zdaniem przy budowaniu scenariuszy warto jednak popatrzeć nie tylko od strony kupującego, ale także sprzedającego. Rosja pod względem dywersyfikacji kierunków eksportu gazu jest dużo mniej zdywersyfikowana niż Europa pod względem źródeł jego importu. W 2020 r. klienci z Azji odpowiadali jedynie za 12 proc. zagranicznej sprzedaży rosyjskiego surowca. Tymczasem nie istnieją techniczne możliwości, żeby tym klientom sprzedać gaz, który nie popłynie do Europy. Gaz do Azji płynie z innych pól i innymi gazociągami, więc odcinając Europę od gazu, Rosja straciłaby klientów na 88 proc. swojej produkcji.
– Nawet jeśli nadal sprzedawałaby gaz Białorusi, Kazachstanowi i paru innym krajom Azji Środkowej, to wciąż około 70 proc. gazu, głównego produktu rosyjskiej gospodarki, musiałoby zostać spalone na miejscu. Gaz to broń, której użycie spowodowałoby więcej szkody agresorowi niż ofiarom – podsumowuje Łukojć.
MAKROEKONOMIA/POLSKA
Kryzys gazowy każe oczekiwać jeszcze wyższej inflacji
Adrian Apanel, zarządzający portfelami w DM BOŚ
Jednak fakt, że Rosji nie opłacałoby się całkowicie zakręcać kurka z gazem, nie zmienia tego, że utrzymujące się wysokie ceny będą ze sobą niosły poważne skutki gospodarcze. Jak zauważa Adrian Apanel z DM BOŚ, za sprawą szantażu gazowego Rosji i wzmożonego popytu na surowiec w innych częściach świata ceny gazu na warszawskiej giełdzie TGE i na giełdach europejskich rosną dynamicznie już od połowy czerwca.
– Po stabilizacji cen w okolicach 400 zł/MWh w maju i w pierwszej połowie czerwca, w zaledwie półtora miesiąca cena w transakcjach natychmiastowych wzrosła o ponad 260 proc., sięgając w środę 1035,75 zł/MWh – zauważa zarządzający.
Gazprom pod różnymi pretekstami ogranicza przesył surowca do Europy, a całkowite zakręcenie kurka Nord Stream 1 jesienią powoli staje się scenariuszem bazowym. Zdaniem Apanela problem z ceną i dostępnością gazu uderzy w kondycję gospodarek unijnych. Nawet mimo osiągnięcia porozumienia w sprawie dobrowolnego zmniejszenia zużycia gazu o 15 proc. od sierpnia 2022 do końca marca 2023 r. perspektywy spadku cen błękitnego surowca są nikłe.
– Potencjalny kryzys gazowy oznacza nie tylko spowolnienie gospodarcze, ale i – w scenariuszu stagflacji – wyższe odczyty inflacyjne. To może jednak oznaczać konieczność dalszych podwyżek stóp procentowych – ostrzega specjalista DM BOŚ.
MAKROEKONOMIA/POLSKA
Tak inflacja rozlewa się po gospodarce
Kamil Pastor, ekonomista PKO BP
Tymczasem jeszcze tylko niewielkiego potencjału wzrostu inflacji spodziewają się ekonomiści PKO BP, według których jej szczyt przypadnie na trzeci kwartał. Wykres prezentowany przez Kamila Pastora pokazuje, jak doszło do tego, że dzisiaj wzrost cen stanowi taki problem. Pokazuje on rozkład zmian cen na poziomie 263 najbardziej szczegółowych kategorii koszyka inflacyjnego.
– Uwzględniamy tu m.in. takie kategorie, jak „płatki śniadaniowe”, „obuwie dziecięce” czy „sprzęt sportowy”. Im wyższa jest wysokość „górki”, tym więcej kategorii produktów drożało w tempie widocznym na osi poziomej – tłumaczy ekonomista.
Jak zauważa, przez większą część czasu najwięcej kategorii drożało w tempie około 2,5 proc. (na wykresie wyraźnie zaznaczona górka), a więc procesy cenowe były relatywnie zakotwiczone. Jednak już w okresie tuż przed pandemią część kategorii zaczęła drożeć nieco szybciej, co wskazuje na rosnącą już wtedy presję popytową w gospodarce.
Sytuacja pogorszyła się w okresie pandemii, w związku z szokami cenowymi i rozchwianiem cen w niektórych kategoriach – na wykresie pojawiły się „minigórki” po prawej stronie. Począwszy od trzeciego kwartału 2021 r. obserwujemy już szerokie rozlewanie się wzrostu cen paliw, energii i komponentów przemysłowych na zdecydowaną większość pozostałych kategorii.
– Na wykresie „górka” przeszła w „płaskowyż”, a to pokazuje, jak szeroko sięga problem z inflacją – zauważa Pastor.
RYNKI/POLSKA
Złoty stoi przed kluczowym testem
Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz i doradztwa Noble Securities
Problem inflacji jeszcze bardziej pogłębić może osłabienie złotego. Jak zauważa Sobiesław Kozłowski z Noble Securities, notowania dolara w złotym testują najwyższy poziom w historii, odnotowany w październiku 2000 r. Argumenty fundamentalne przemawiające za osłabieniem złotego, walut w regionie czy euro są powszechnie znane.
– To teoretycznie powinno sprzyjać pozytywnemu zaskoczeniu i umocnieniu złotego, jednak na razie widoczna jest postępująca słabość – komentuje specjalista.
Jak wylicza, stopy procentowe w USA rosną, i to silniej niż w strefie euro, a banki centralne dążą do ograniczenia sum bilansowych. Do tego utrzymuje się globalna awersja do ryzyka i postępuje schłodzenie na wskaźnikach wyprzedzających (PMI, ISM, ESI czy Conference Board). Jednocześnie na umocnienie złotego nie pozwalają czynniki lokalne – wojna rosyjsko-ukraińska, ryzyko szantażu gazowego, brak środków z KPO czy obawy o kosztowne obietnice wyborcze w Polsce.
– Z punktu widzenia analizy technicznej przełamanie silnego oporu otwierałoby przestrzeń do znaczącego osłabienia złotego. Tymczasem już teraz indeksy giełdowe takie jak wyrażony w dolarze WIG20 czy MSCI Poland są o krok od zejścia poniżej dołka z 2009 r., a to ważne o tyle, że to inwestorzy zagraniczni generują większość obrotów na spółkach z WIG20 – komentuje Kozłowski.
MAKROEKONOMIA/POLSKA
Wyhamowanie dochodów wróży recesję
Marcin Mrowiec, ekonomista niezależny
Obawami napawać może dalszy potencjał do pogorszenia koniunktury gospodarczej. Zdaniem dr. Marcina Mrowca realny wzrost dochodów ludności spowolni praktycznie do zera, a to uderzy w konsumpcję prywatną i w PKB, dla którego ma ona kluczowe znaczenie.
– Aby móc liczyć na dodatnią dynamikę konsumpcji prywatnej, dochody muszą rosnąć w ujęciu realnym. Jednak potężne przyspieszenie inflacji (sporządzona przez NBP oficjalna projekcja CPI zakłada 14,2 proc. w skali roku w 2022 r. oraz 12,3 proc. w roku przyszłym) oznacza wyraźną erozję realnej dynamiki wynagrodzeń – ostrzega ekonomista.
O ile w tym roku obserwujemy realizację popytu odłożonego w czasie pandemii i z efektami bazy statystycznej mocno podbijającymi dynamiki wzrostu, o tyle perspektywy na kolejne kwartały są znacznie gorsze. W 2023 r. dochody mogą nie dogonić inflacji, a w nastroje konsumenckie i w dochody rozporządzalne uderzą obawy o dostępność i ceny gazu, prądu i żywności. To jego zdaniem przekłada się na poważne ryzyko ujemnej realnej dynamiki konsumpcji prywatnej, a to grozi poważną recesją.
– Rynki zdają się jeszcze nie w pełni doceniać ten czynnik. Co gorsza, taki scenariusz oznaczałby ryzyko jeszcze dalej idącego osłabienia naszej waluty, ze wszelkimi konsekwencjami zarówno dla inflacji, jak i dla sektora bankowego i finansów publicznych – ostrzega Marcin Mrowiec.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
Nastroje europejskich konsumentów jeszcze nigdy nie były tak złe
Wojciech Białek, analityk TMS Brokers
Pogarszanie się nastrojów konsumentów to jednak nie tylko polska specyfika. Jak zauważa Wojciech Białek z TMS Brokers, konsumenci z krajów strefy euro nie byli nastawieni tak pesymistycznie jak obecnie od ponad pokolenia. Wartość publikowanego przez Komisję Europejską wskaźnika nastrojów konsumentów w unii walutowej spadła w lipcu najniżej w swej sięgającej 1985 r. historii, sięgając minus 27 punktów.
– Najpierw pandemia covidu, a obecnie militarna agresja Rosji na Ukrainę i związane z nią obawy o bilans energetyczny krajów europejskich zimą ewidentnie bardzo mocno uderzyły w nastroje mieszkańców strefy euro – komentuje Białek.
Jak dodaje, gorsze od oczekiwań ekonomistów były czerwcowe odczyty wskaźników nastrojów w gospodarce, nastrojów producentów oraz nastrojów w usługach, jednak wszystkie one utrzymują się wyżej niż wskaźnik nastrojów konsumentów.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
Chiński konsument leży na deskach
Tomasz Tarczyński, prezes zarządu Opoki TFI
Co ciekawe, równie złe są nastroje konsumentów po drugiej stronie globu. Ich odczyt podany przez chiński urząd statystyczny również wypadł najgorzej w historii. Zdaniem Tomasza Tarczyńskiego musi być naprawdę źle, skoro ta nieciesząca się wśród inwestorów przesadną wiarygodnością instytucja wypuszcza aż tak złe dane.
– Po latach złorzeczenia Chinom przez wiecznych niedźwiedzi wygląda na to, że przynajmniej chiński konsument leży na deskach – komentuje prezes Opoki TFI. Jak jednak przyznaje, trudniej o jednoznaczne wnioski dla inwestorów. Można ten wykres interpretować dwojako – że jest tak źle, że gorzej nie będzie, albo że mamy do czynienia ze zmianą strukturalną, którą będzie ciążyła gospodarce Chin przez dłuższy okres.