Słowo kryzys kojarzy się zdecydowanie negatywnie - jako okres kłopotów gospodarczych, spadających zysków przedsiębiorstw, cięcia kosztów, a na giełdzie dodatkowo dużych strat posiadaczy akcji. W takim właśnie kontekście słowo to stało się bardzo modne jesienią 2008 roku, gdy doszło do eskalacji problemów amerykańskich banków, co przełożyło się z czasem na całą światową gospodarkę.
Spróbujmy mimo wszystko spojrzeć na to inaczej. Historia wszystkich dotychczasowych kryzysów w światowej gospodarce uczy, że w przyszłości na ostatnie dramatyczne wydarzenia będziemy patrzeć także w zupełnie innym kontekście - jako na fazę przejściową przed kolejnym nieuchronnym okresem rozwoju w gospodarce oraz na giełdzie.
[srodtytul]To tylko faza cyklu[/srodtytul]
Historia kryzysów jest tak długa, jak długa jest historia gospodarki rynkowej (i nie tylko rynkowej). Kryzys, recesja, regres - to praktycznie nieuniknione zjawiska mimo wysiłków ekonomistów, mających na celu znalezienie lekarstwa na grypę, na którą co jakiś czas zapada ekonomia poszczególnych krajów czy świata. Kluczowe jest to, że choroba ta jest tylko jedną z faz długoterminowego cyklu koniunkturalnego.
Cykl natomiast ma to do siebie, że po fazie spadkowej zawsze przychodzi czas na fazę wzrostową. To samo stwierdzenie dotyczy rynku akcji, który w gruncie rzeczy wiernie naśladuje (czasem wyprzedza) tendencje makroekonomiczne. Analiza danych historycznych sugeruje ponadto, że okresy kryzysu czy też głębokiej recesji to dla wytrawnych inwestorów czas na łowienie okazji i wypełnianie portfela akcjami.