Trend wzrostowy zmienił się w boczny, ale jeszcze nie w spadkowy

Nie pojawiły się jeszcze żadne sygnały mogące przekreślić dorobek posiadaczy akcji z ostatnich miesięcy. Co nie znaczy, że nie warto bacznie śledzić sytuacji na rynku

Publikacja: 04.07.2009 12:06

Trend wzrostowy zmienił się w boczny, ale jeszcze nie w spadkowy

Foto: PARKIET

Od dwóch miesięcy na wykresie WIG-u powstaje formacja konsolidacji, a indeks niczym magnesu trzyma się okolicy 30 tys. pkt. Problem polega na tym, że trudno z góry przesądzić, w jakim kierunku nastąpi wybicie z tej formacji. Analitycy podzielili się na tych, którzy są przekonani o tym, że nadszedł czas na zniwelowanie pokaźnej części lub nawet całej zapoczątkowanej w lutym zwyżki, jak i tych, którzy zakładają zupełnie odwrotny scenariusz i kontynuację ruchu kursów na północ.

Realizację pierwszego z tych scenariuszy należałoby interpretować jako zwątpienie rynku w rychłe ożywienie gospodarcze, a drugi jako wyraz oczekiwań na kontynuację zwyżki wskaźników wyprzedzających koniunktury.Nie oznacza to, że ze względu na tę niepewność inwestowanie przypomina błądzenie we mgle lub grę hazardową. Pocieszające jest to, że z punktu widzenia analizy technicznej łatwo określić warunki, których spełnienie byłoby zapowiedzią realizacji pozytywnego albo negatywnego scenariusza. Z kolei dla długoterminowych inwestorów o minimum kilkunastomiesięcznym horyzoncie sytuacja jest nadal klarowna mimo średnioterminowej niepewności – wciąż duży jest potencjał zwyżkowy wynikający z nienormalnie niskich poziomów wskaźników koniunktury i wycen akcji.

[srodtytul]Analiza techniczna – inwestorzy powinni trzymać kciuki za utrzymanie się WIG-u powyżej 29 tys. pkt[/srodtytul]

Mimo że w połowie czerwca WIG znalazł się powyżej 32 tys. pkt, to późniejsza realizacja zysków zepchnęła indeks do poziomu, na którym był na początku maja. W efekcie 2-miesięczna zmiana WIG-u jest ostatnio bliska zera. To jeden z dowodów na to, że średnioterminowy trend wzrostowy przekształcił się w boczny (sprzyja temu zresztą okres wakacji, który objawia się niższymi niż zazwyczaj obrotami). Nie dziwi to, jeśli wziąć pod uwagę, że już dwa tygodnie temu indeks WIG z impetem przebił linię tendencji zwyżkowej.

Ukształtowanie się trendu bocznego samo w sobie nie jest jeszcze niebezpieczne dla posiadaczy akcji (ponieważ stan ich rachunku praktycznie się nie zmienia). Niebezpieczne byłoby dopiero przekształcenie się go w trend spadkowy. W ten sposób doszłoby do „książkowego” odwrócenia dobrej passy według schematu: (1) sygnał zakończenia zwyżki, (2) konsolidacja, czyli faza dystrybucji akcji, (3) właściwy sygnał sprzedaży.

Na szczęście analiza techniczna dostarcza bardzo konkretnej wskazówki na temat tego, jak rozpoznać sygnał do wycofania się z rynku. W przypadku WIG-u granicą oddzielającą fazę (2) od (3) jest poziom ok. 29 tys. pkt. Na wsparcie to składa się nie tylko dolne ograniczenie majowej konsolidacji, ale również szczyt z początku stycznia. W tym kontekście znaczenie poziomu 29 tys. pkt jest dwojakie.

Z jednej strony, przebicie go miałoby bardzo niekorzystne konsekwencje, otwierając drogę do dalszej przeceny przynajmniej o 8 proc. (do poziomu dołka korekty z połowy kwietnia – 26700 pkt), a w skrajnym przypadku (którego prawdopodobieństwa na razie nie da się w realistyczny sposób oszacować) do dołka bessy (20370 pkt w trakcie sesji). Znaczenie tych wniosków potwierdza ukształtowanie się podobnego trendu bocznego na wykresie S&P 500, gdzie analogiczne kluczowe wsparcie leży na wysokości około 880 pkt (pesymiści oczami wyobraźni widzą już zapewne formację przypominającą złowieszczą głowę z ramionami).

Z drugiej strony, dopóki poziom 29 tys. pkt w przypadku WIG-u i 880 pkt dla S&P 500 pozostaje nienaruszony, możliwy jest też zupełnie inny scenariusz – wybicie w górę z trendu bocznego. Barierą na drodze do takiego pozytywnego rozstrzygnięcia jest czerwcowy szczyt (32363 pkt dla WIG-u i 945 pkt dla S&P 500).

O tym, że odpowiedź na pytanie o losy trendu bocznego nie jest oczywista, świadczy analiza oscylatora stochastycznego. Na wykresie w układzie tygodniowym wskaźnik ten (z 15 tygodni) jest o krok od wybicia ze strefy wykupienia, a tym samym sygnału sprzedaży. Z kolei ten sam oscylator na wykresie w układzie miesięcznym dopiero niedawno wyszedł ze strefy wyprzedania, dając sygnał kupna.

[srodtytul]Fundamenty – w długim terminie duży potencjał, w średnim – niepewność co do przebiegu ożywienia[/srodtytul]

Czwartkowe dane z amerykańskiego rynku pracy wywołały sporo zamieszania na rynkach, prowokując tezę o tym, że wciąż daleko jest do jednoznacznych oznak poprawy sytuacji gospodarczej. Przypomnijmy, że w czerwcu w sektorze pozarolniczym ubyło 467 tys. miejsc pracy, czyli więcej, niż się spodziewano (370 tys.). Mimo to dla inwestorów ważniejsze są raczej odczyty wskaźników wyprzedzających koniunktury, a nie danych z przeszłości. Jeden z takich wskaźników – ISM Manufacturing – w czerwcu sięgnął tegorocznego maksimum, a zarazem poziomu najwyższego od sierpnia 2008 r. – 44,8 pkt (dla porównania, na dnie załamania gospodarczego, w grudniu 2008 r., wskaźnik wynosił zaledwie 32,9 pkt).

O tym, że wszystko idzie zgodnie z planem posiadaczy akcji, przekonuje również najnowszy odczyt analogicznego wskaźnika wyprzedzającego dla polskiego przemysłu – PMI. Sięgnął on 43 pkt (poziom najwyższy od października 2008 r.), wydłużając serię wzrostową do sześciu miesięcy (nie licząc chwilowego niewielkiego spadku w kwietniu). Zjawisko to prowadzi do wielu wniosków. Po pierwsze, ponieważ dane historyczne potwierdzają, że PMI jest dodatnio skorelowane z roczną zmianą WIG-u, to kontynuacja odbicia tego wskaźnika uzasadnia wzrost cen akcji w ostatnich miesiącach.

Nie można zakładać, że rynek akcji ożył wbrew niekorzystnej sytuacji gospodarczej, bo rosnące PMI świadczy o tym, że sytuacja się poprawia (a mówiąc precyzyjnie – gaśnie dynamika załamania w gospodarce). Po drugie, teoretycznie potencjał wzrostowy PMI (a w konsekwencji rynku akcji) jest jeszcze ogromny, biorąc pod uwagę, że wskaźnik dopiero zbliża się do dołków spowolnienia gospodarczego z 1998 roku i 2001 r. Nie mówiąc już o tym, że jego średni poziom z ostatnich 10 lat to 49,5 pkt, a maksymalny – 56,9 pkt. Szacując w przybliżeniu na podstawie danych historycznych, że zmianie PMI o każdy 1 pkt towarzyszy zmiana rocznej dynamiki WIG-u średnio o 6 pkt proc., powrót PMI do średniego historycznego poziomu (z 43 do 49,5 pkt) pociągnąłby za sobą wzrost rocznej dynamiki WIG-u o blisko 40 pkt proc.!

Ryzyko polega na tym, że nie ma pewności co do ścieżki, jaką podąży PMI w średnim terminie (niezależnie od faktu, że w długim horyzoncie jego obecne wartości są statystycznie nienormalnie niskie). Dobrym przykładem tych dylematów jest sytuacja z drugiej połowy 2002 r. Mimo że od stycznia do sierpnia PMI mocno się odbiło, to od września do grudnia 2002 r. zwyżka wskaźnika się załamała. Właściwa fala wzrostowa rozpoczęła się dopiero w 2003 r. Nie ma gwarancji, że podobny schemat nie powtórzy się w drugiej połowie tego roku. Obserwacja zachowania PMI jest równie istotna, jak monitorowanie sytuacji technicznej.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?