Warto będzie poświęcić więcej uwagi strefie euro, nad którą może zawisnąć przepowiednia amerykańskiego noblisty Miltona Friedmana. A na świecie jeden kryzys może zainicjować następny, którym będą potężne problemy natury fiskalnej w większości gospodarek. Stąd też uważam, iż 2010 r. przyniesie nam wiele zaskakujących ruchów, a inwestorzy, podejmując decyzje, powinni nastawić się na tzw. szybkie strzały, a nie długoterminowy horyzont.
[srodtytul]Fed ratuje sektor finansowy[/srodtytul]
Historia z reguły lubi się powtarzać. Banki centralne, chcąc wspomóc gospodarkę, decydują się na wyraźne obniżki poziomu stóp procentowych. Tani pieniądz zaczyna zalewać rynki. Wykorzystują to spekulanci, którzy niestety rzadko kierują się społecznymi pobudkami, a głównie własnym interesem. Mechanizm spekulacyjnego sprzężenia zaczyna funkcjonować, ostatecznie zaburzając funkcjonowanie rynków. Bo chciwość z reguły przynosi podobny efekt. I tak w kółko… Najpierw jednak trochę historii. W tym cyklu amerykański Fed obniżył po raz pierwszy stopy procentowe we wrześniu 2007 r. Był to ruch o 50 punktów bazowych – do 4,75 z 5,25 proc. – będący odpowiedzią na pierwsze problemy związane z rynkiem nieruchomości w USA. Wtedy też większość giełdowych indeksów ustanowiła swoje szczyty. Kilkuletnia hossa miała się ku końcowi.
Nikt jednak nie przypuszczał, iż kolejne miesiące wymuszą dość drastyczne działania z uruchomieniem mechanizmów „quantitative easing” włącznie. Jaskółką zbliżających się problemów okazało się bankructwo banku inwestycyjnego Bear Stearns w marcu 2008 r., który został przejęty przez JP Morgan Chase. Do sierpnia 2008 r. stopa funduszy federalnych spadła do poziomu 2 proc., co było odpowiedzią Fedu na narastające problemy w sektorze finansowym, słabnący wzrost gospodarczy i tym samym spadek inflacji. Na początku września 2008 r. zdecydowano się na desperacki krok, nacjonalizując dwie największe kasy gwarantujące pożyczki hipoteczne Fannie Mae i Freddie Mac.
Tydzień później doszło do bankructwa banku Lehman Brothers, co wywołało potężne trzęsienie ziemi na globalnych rynkach finansowych i zmusiło decydentów Fedu do podjęcia nadzwyczajnych działań. W październiku stopa funduszy spadła do poziomu 1 proc., po części w wyniku podjęcia skoordynowanych obniżek wspólnie z innymi bankami centralnymi. To jednak nie uspokoiło nastrojów na rynkach. Wręcz przeciwnie – obserwowaliśmy kompletną dysproporcję w poziomie rynkowych (mierzonych stawką LIBOR) i nominalnych stóp procentowych. Mimo to Fed obniżał stopy dalej. Do końca 2008 r. Fed funds rate spadła w okolice 0–0,25 proc. i tak jest do dzisiaj.