Aktywa funduszy surowcowych rosną z roku na rok w błyskawicznym tempie. Z egzotycznej klasy aktywów, w której jeszcze 10 lat temu inwestorzy lokowali zaledwie 10 miliardów dolarów, surowce wyrosły do rynkowego mainstreamu. W roku 2009 pod zarządzaniem funduszy surowcowych znalazło się około 250 miliardów dolarów.
Co więcej, według ankiety przeprowadzonej na początku roku w USA przez Barclays Capital, ponad 60 proc. menedżerów zamierza zwiększyć zaangażowanie w surowce w 2010 roku.Skąd tak ogromne zainteresowane surowcami? Na pierwszy rzut oka przyczyny są oczywiste. Potencjał pokaźnych stóp zwrotu, zyski niezależne od perturbacji na rynkach akcji oraz ochrona przed inflacją to najczęściej powtarzane zalety. Niestety, prawda nie jest taka różowa. Inwestowanie w surowce obrosło w wiele mitów i legend, a inwestowanie w nie jest bardziej skomplikowane, niż się powszechnie uważa.
[srodtytul]Mit 1. Inwestując w surowce, zarabiamy dziźki wzrostom ich cen[/srodtytul]
W surowce można inwestować na kilka sposobów. Dwa spośród najpopularniejszych to bezpośredni zakup surowców (np. sztabek złota) oraz lokata w kontrakty terminowe oparte na danym towarze. Dyskretna różnica, a jednak ma ogromne znaczenie. O ile inwestycje w kontrakty terminowe przynosiły historycznie niezłe wyniki, o tyle inwestycje w same surowce bywały raczej nieopłacalne. Jak to możliwe? Według obliczeń uniwersytetu w Yale1 średnioroczna stopa zwrotu z inwestycji w kontrakty terminowe oparte na surowcach w latach 1959-2004 wyniosła 10,3 proc., natomiast z inwestycji w same surowce zaledwie… 3,5 proc. Tak niskie zyski nie pozwoliły nawet na obronę przed inflacją, która w tym czasie wyniosła średnio 4,1 proc. Co ciekawe, większość prezentowanych w gazetach indeksów surowców bazuje nie na surowcach, a właśnie na kontraktach terminowych.
Skąd taka duża różnica w wynikach inwestycji w surowce i kontrakty terminowe? Na stopę zwrotu z typowego indeksu surowców składają się cztery elementy. Pierwszy to zmiana cen samych surowców. Wbrew pozorom odpowiada ona za zaledwie 20-30-proc. stopy zwrotu. Skąd więc reszta zysków? Drugi element to oprocentowanie depozytu, którym zabezpieczone są kontrakty terminowe. Depozyt taki stanowią zwykle bony skarbowe, więc zysk z odsetek może sięgnąć kilku procent. Trzeci składnik stóp zwrotu stanowi tak zwana roll yield, czyli zysk wynikający ze struktury terminowej notowań kontraktów terminowych. Na wielu rynkach surowcowych dominuje strona podażowa, czyli producenci.