Na duże i szybkie profity trzeba poczekać

Jeśli w średnim terminie ma się realizować zwyżkowy scenariusz na warszawskim rynku akcji, to w najbliższym czasie powinien on trzymać się mocno. Jednak na duże i szybkie zyski nie ma raczej co liczyć w najbliższych miesiącach. Pesymistyczne warianty nie zostały przy tym jednoznacznie zanegowane

Publikacja: 24.07.2010 03:41

Na duże i szybkie profity trzeba poczekać

Foto: GG Parkiet

Zmienność indeksu WIG, mierzona czterotygodniowym wskaźnikiem ATR, obniżyła się ostatnio do 1,26 proc., czyli najniższego poziomu od połowy kwietnia tego roku. Jednocześnie niewiele już brakuje do tegorocznych minimów, ustanawianych nieco poniżej 1,2 proc. Trzeba się liczyć z tym, że zostaną one przekroczone i wahania zmniejszą się do poniżej 1 proc., tak, jak to było w roku 2004, często przywoływanym jako analogiczny do obecnego.

To oznacza, że inwestorów czekają spokojne sesje. W ich trakcie będzie się decydować to, w którą stronę podąży rynek w ostatnich miesiącach obecnego roku. Historia pokazuje, że maksymalnie cztery miesiące konsolidacji wystarczają do tego, by inwestorzy wyrobili sobie zdanie na temat tego, czy warto kupować akcje, czy też raczej trzeba je jednak sprzedawać.

[srodtytul]Korzystny historyczny wzorzec[/srodtytul]

Od kwietniowej górki na warszawskim parkiecie upłynęło 70 sesji. W najgorszym momencie zniżek WIG tracił od tego szczytu 11,3 proc. Teraz jest o około 5 proc. od tamtej górki. Od 2000 r. na naszej giełdzie możemy wyodrębnić 13 ruchów zniżkowych o takiej samej lub większej sile, jak obecny (czyli takich, podczas których w najgorszym momencie WIG tracił co najmniej 11,3 proc.). Po pięciu z nich następowały potem trwalsze wzrosty. Natomiast w ośmiu przypadkach zniżki były pogłębiane. Prawdopodobieństwo nie sprzyja zatem posiadaczom akcji.

Jednocześnie jednak każdy z takich ruchów w dół miał swoją dynamikę. Po takiej liczbie sesji, jaka miała miejsce od ustanowienia szczytu, jedynie w trzech przypadkach rynek był silniejszy niż obecnie. W pozostałych zachowywał się słabiej. Przeciętnie w pięciu przypadkach, gdy po 11,3-proc. zniżce rynek systematycznie zyskiwał, po 70 sesjach od szczytu był blisko 9 proc. poniżej niego. Straty w pełni odrabiał po nieco ponad 100 sesjach. Natomiast w ośmiu przypadkach, gdy po 11,3-proc. przecenie przychodziły dalsze zniżki, po 70 sesjach od szczytu tracił ponad 16 proc. Widać więc wyraźnie, że obecne zachowanie naszego parkietu znacznie bardziej przypomina przebieg zdarzeń z optymistycznych scenariuszy.

Niemniej w grupie przypadków, gdy po 70 sesjach od szczytu WIG zniżkował w podobnym stopniu jak teraz, mamy zarówno te poprzedzające trwałe zwyżki, jak i pogłębienie ruchu w dół. Wśród tych pierwszych można wymienić przebieg zdarzeń od szczytu z 11 maja 2006 r. czy 6 stycznia 2009 r. Wśród pesymistycznych case’ów mamy te od górek z 6 lipca 2007 r. czy też 18 lutego 2008 r., a także z 25 stycznia 2002 r.

Widać więc, że wszystko jeszcze może się zdarzyć. Wnioski, jakie można wyciągnąć z tych statystyk, sprowadzają się do tego, że jeśli ma się realizować zwyżkowy scenariusz, na który wskazuje dotychczasowe zachowanie polskiego rynku akcji, to nie ma on już zbyt wiele miejsca na słabszą postawę. Trudności z utrzymaniem się na obecnych poziomach ograniczałyby szansę na korzystny dla posiadaczy akcji rozwój wypadków w dłuższym terminie.

[srodtytul]Fundamentalne dylematy[/srodtytul]

Diagnoza obecnej sytuacji ma umocowanie fundamentalne. Chodzi o rozterki inwestorów związane z perspektywami globalnego ożywienia gospodarczego, w dużym stopniu wynikające z nadmiernego zadłużenia rządów i konieczności zaciskania pasa. Pierwsze doniesienia gospodarcze dotyczące lipca mają mieszaną wymowę. Pojawia się coraz więcej redukcji prognoz wzrostu PKB w przyszłym roku. Bardzo słabo wypadły indeksy Empire State oraz Philadelphia Fed, odnoszące się do aktywności amerykańskiego przemysłu.

Mocno spadł indeks NAHB, obrazujący koniunkturę na rynku budowlanym w USA. Natomiast mile zaskoczyły lipcowe wskaźniki aktywności przemysłu i usług w strefie euro, ale w ich przypadku musimy pamiętać o niskiej bazie porównawczej z 2009 r. Lipiec był ostatnim miesiącem, kiedy ona sprzyjała odczytom PMI. Do tego trzeba dodać podwyżki stóp procentowych w krajach, które przezwyciężają kryzys. W minionym tygodniu kolejne banki centralne zdecydowały się na taki ruch (w Kanadzie i Brazylii), osłabiając średnioterminowe perspektywy państw podnoszących koszt pieniądza.

Niepewność związana z perspektywami gospodarczymi rzutuje na odbiór wyników amerykańskich spółek za II kwartał. Mimo że trzy czwarte firm z blisko 25 proc., które dotąd pochwaliły się rezultatami, przekroczyło prognozy, to S&P 500 jest mniej więcej 10 pkt niżej niż w momencie, kiedy sezon publikacji raportów kwartalnych się zaczął. Inwestorzy są niepewni co do sytuacji przedsiębiorstw w II połowie tego roku. W obecnych prognozach wyników finansowych dla firm z S&P 500 na III i IV kwartał tego roku wciąż nie widać wpływ obaw przed osłabieniem koniunktury gospodarczej. Jeśli pierwsze lipcowe dane z amerykańskiej gospodarki trafnie sygnalizują trudniejsze czasy dla niej, to trzeba się liczyć z obniżeniem szacunków zysków przez analityków, a w najlepszym wypadku nie będą one już podnoszone.

Istotnym elementem sytuacji na rynkach pozostają wciąż przepływy globalnego kapitału. Nadal faworyzują one rynki wschodzące, zarówno akcji, jak i obligacji. To dość nietypowe zjawisko, kiedy w okresie generalnego wzrostu niechęci do ryzyka inwestorzy tak wyraźnie preferują aktywa z emerging markets. Uzasadniona jest obawa przed przynajmniej tymczasowym odwróceniem się tej tendencji. To przełożyłoby się na spadek siły relatywnej rynków rozwijających się względem dojrzałych.

[ramka][b]Za rok ceny akcji będą podobne?[/b]

Odrzucając nawet pesymistyczne scenariusze dla rynków giełdowych, trzeba liczyć się z tym, że z chwilą osłabienia dynamiki ożywienia gospodarczego zmniejszają się też stopy zwrotu z akcji. Wracając myślami do poprzedniego okresu wychodzenia z załamania gospodarczego, widać wyraźnie, że po czterech–pięciu kwartałach od ustanowienia przez indeksy szczytu związanego z apogeum dynamiki rozwoju gospodarczego po odbiciu koniunktury, można było kupić akcje po zbliżonych cenach. Zarówno WIG, jak i sWIG80, a na świecie DAX czy też S&P 500 wiosną 2005 r. wróciły do szczytów ustanowionych wiosną 2004 r. Gdyby sytuacja miała się powtórzyć, to im bliżej bylibyśmy szczytu z kwietnia tego roku, tym akcje stawałyby się mniej atrakcyjne.

[b]Trend boczny wciąż obowiązuje[/b]

Inwestorzy na naszym rynku pozostają z dylematem, czy trend boczny, który sygnalizuje na przykład płaski przebieg trzymiesięcznej średniej kroczącej, już się skończył, czy też jeszcze nie. WIG znalazł się w strefie silnego oporu, jaką jest 41,6–42,2 tys. pkt. Wynika to z położenia 50- i 61,8-proc. zniesienia kwietniowo-majowych zniżek. Na tych poziomach wypadły górki w I połowie i pod koniec maja. Sforsowanie tej bariery otwierałoby drogę do tegorocznego maksimum. Wydaje się, że ruch w bok trwał na tyle długo, że jego ewentualne zakończenie będzie dłuższym procesem.[/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?