Branża gier. Niemal połowa debiutantów z tej branży potaniała

Wzięliśmy pod lupę studia, które zadebiutowały na warszawskim parkiecie w ostatnich pięciu latach. Wnioski? Można w tym sektorze znaleźć prawdziwą perłę, ale konieczna jest ostra selekcja. Niemal połowa producentów gier jest obecnie wyceniana niżej niż w ofertach poprzedzających ich debiut.

Publikacja: 16.10.2019 12:27

Foto: GG Parkiet

We wtorek na małej giełdzie zadebiutował Klabater, nazywany wnuczką CD Projektu, z racji tego, że część tworzących go osób wywodzi się właśnie z obecnego giełdowego giganta. Debiut można zaliczyć do udanych, choć był nietypowy. Handel nie mógł ruszyć, bo chętnych do zakupu akcji (po cenie znacząco wyższej od kursu odniesienia) było zdecydowanie więcej niż sprzedających. W efekcie po południu teoretyczny kurs otwarcia wynosił 8,4 zł, co oznaczało 162-proc. zwyżkę w stosunku do 3,2 zł. To właśnie po takiej cenie sprzedawano akcje w ofercie prywatnej poprzedzającej debiut.

Klabater jest 33. reprezentantem branży gier, notowanym na warszawskim parkiecie (24 firmy na NewConnect i 9 na rynku głównym). Tymczasem na horyzoncie widać kolejne debiuty. Szykują się do nich Games Operators, 1C Entertainment czy Carbon Studio. Coraz częściej młode studia decydują się też na pozyskanie środków z kampanii crowdfundingowej. Tak właśnie zrobiło Red Dev Studio, które najpierw zrobiło zbiórkę, a potem zadebiutowało na NewConnect. Z kolei we wtorek ruszyła kampania crowdfundingowa na rzecz spółki Drago Entertainment.

Pierwszy dzień....

Branża gier jest często postrzegana przez pryzmat wizytówki tego sektora, czyli CD Projektu. Ma on na koncie duży sukces sprzedażowy serii o wiedźminie Geralcie z Rivii. Na jeszcze większy zapowiada się „Cyberpunk", który w kwietniu 2020 r. trafi na rynek. Nic więc dziwnego, że notowania spółki idą systematycznie w górę, a kapitalizacja przekracza już 23 mld zł. W tle jest jednak kilkadziesiąt pozostałych studiów notowanych na warszawskim parkiecie. Jak sobie radzą?

Wzięliśmy pod lupę debiuty producentów i wydawców gier z ostatnich pięciu lat. Analiza nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy warto kupować akcje spółek z tej branży. Okazuje się, że niemal połowa z nich jest obecnie wyceniana niżej niż w IPO (lub ofertach prywatnych, bo nie wszystkie firmy przeprowadzały IPO).

Warto przyjrzeć się każdej spółce z osobna, bo uśredniona stopa zwrotu jest myląca. Jeśli policzylibyśmy ją, żeby sprawdzić, ilu debiutantów dało zarobić podczas pierwszej sesji (czyli cena z oferty vs kurs zamknięcia pierwszej sesji), to otrzymujemy imponujący wynik: aż 39 proc. Jednak w dużej mierze jest on zawyżony przed jedną firmę: Prime Bit Games. Jej akcje podrożały pierwszego dnia aż o 480 proc. Niestety, potem było tylko gorzej. Obecnie są wyceniane o 45 proc. niżej niż w ofercie i aż o 90 proc. niżej, niż wynosił kurs akcji na zamknięciu pierwszej sesji.

Lepszy obraz średniej stopy zwrotu, łagodzący nieco skrajne wartości, pokazuje nam mediana. Według tej statystycznej miary producenci gier, którzy debiutowali na warszawskim parkiecie w ostatnich pięciu latach, dali zarobić pierwszego dnia średnio nieco ponad 12 proc. Ponadprzeciętnie wypadło wspomniane już Prime Bit Games, CreativeForge Games, Draw Distance (dawne iFun4all), Art Games Studio, Moonlit i Creepy Jar.

...oraz dłuższy okres

Jedną sprawą jest zachowanie się kursu w dniu debiutu, a drugą – znacznie istotniejszą – w dłuższym terminie. Jak radzą sobie analizowane spółki? Tutaj znowu warto się liczbom przyjrzeć dokładniej. Na pierwszy rzut oka mamy imponującą średnią stopę zwrotu (cena z IPO vs aktualny kurs) wynoszącą 57 proc. Jednak niemal połowa z analizowanych kilkudziesięciu firm od tego czasu potaniała, a wspomniana wysoka średnia stopa zwrotu to zasługa przede wszystkim pięciu spółek: 11 bit studios, ECC Games, PlayWaya, TSG i Creepy Jar, których dynamika wzrostu jest trzycyfrowa.

Mediana dla analizowanej grupy jest już znacząco niższa i wynosi 10 proc. Z kolei kapitalizacja niektórych firm od czasu debiutu stopniała o ponad połowę. Mowa tu m.in. o Huckleberry Games, katowickiej grupie Artifex Mundi, bydgoskim Vivid Games, o Cherrypick Games, T-Bullu i spółce 7Levels. Przyczny tak drastycznej przeceny bywają różne i na pewno winowajcą nie jest tylko zbyt wysoka cena z oferty poprzedzającej debiut. Długofalowy spadek notowań to przede wszystkim pokłosie problemów z prognozami, z realizacją ambitnych zapowiedzi dotyczących nowych gier, jak również efekt obaw inwestorów o kondycję finansową poszczególnych studiów.

Analogicznie: drożejące 11 bit studios, PlayWay czy Ten Square Games to reakcja rynku na konsekwentną realizację planów przez te spółki.

Na co zwracać uwagę?

Piotr Kawecki, dyrektor zarządzający w firmie ITBoom, podkreśla, że polski rynek IT ma kilka twarzy.

– Gaming jest ostatnio jedną z tych, na które powszechnie zwracamy coraz większą uwagę. Takie tytuły jak „Wiedźmin" czy „Dying Light" (Techlandu – red.) są wszakże wielkimi międzynarodowymi sukcesami. Co więcej, „Cyberpunk 2077" jest na pierwszym miejscu wishlisty w globalnym sklepie Steam. To z pewnością budzi uznanie i napędza zarówno zainteresowanie studiami gier, jak i pobudza inicjatywy biznesowe o takim charakterze – komentuje Kawecki. Dodaje, że niewątpliwie możemy mówić o modzie na producentów gier.

– Z biznesowego i inwestycyjnego punktu widzenia w branży IT są jednak też inne, bardziej stabilne obszary do prowadzenia i rozwijania biznesu – przekonuje.

Z kolei Piotr Żółkiewicz, zarządzający funduszem Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ, zwraca uwagę, że w ostatnim roku z kilku giełdowych producentów gier „uszło powietrze", a ich kursy spadły o kilkadziesiąt procent. Jednak nie ma wątpliwości, że spółki z tego sektora stały się ulubieńcem spekulantów – zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Popularność ta zapewnia płynność obrotu, a więc i emocje, których szuka wielu inwestorów.

– Z identyczną sytuacją mieliśmy do czynienia kilka lat temu w Polsce w przypadku akcji firm związanych z diagnostyką medyczną. Dziś walory większości tych firm są przez inwestorów zapomniane i nie przyniosły im zysków, jakich oczekiwali – podkreśla ekspert. Zwraca też uwagę, że w przypadku inwestowania w segmencie gier jednym z kluczy do zrozumienia spółki jest znajomość nisz rynkowych, w których dany deweloper mógłby zaistnieć. Mocno konkurencyjny jest na przykład segment gier mobilnych. Każdego dnia na platformach takich jak Steam, Google Play odbywają się kolejne debiuty gier.

– W przypadku nielicznego odsetka z nich pojawiają się szanse na rynkowy sukces. Czasem nadchodzi on zupełnie niespodziewanie. Przykładem może być Rovio, które po pięćdziesięciu jeden nieudanych grach mobilnych wprowadziło na rynek „Angry Birds", które stało się światowym hitem – wskazuje Żółkiewicz.

W sumie wszystkie spółki z branży gier notowane na GPW i NewConnect są obecnie wyceniane na ok. 28 mld zł. Ponad 80 proc. tej kwoty przypada na CD Projekt. We wtorek odbyła się premiera gry „Wiedźmin 3" na Nintendo Switch. Rynek zareagował na nią niemal 2-proc. zwyżką notowań CD Projektu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty