Prezesi krezusi
Wynagrodzenia samych prezesów wyniosły łącznie 23,1 mln zł, czyli urosły o 17 proc. wobec 2018 r., ale porównanie to jest zaburzone ze względu na zmiany personalne na tych stanowiskach. Najwyższym uposażeniem w ubiegłym roku mógł się pochwalić Joao Bras Jorge, prezes Millennium, którego łączne wynagrodzenie wyniosło 5,1 mln zł i było podobne jak w 2018 r. Cezary Stypułkowski, szef mBanku, zarobił 4,7 mln zł, o 8 proc. mniej niż w 2018 r., a Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP – 4,1 mln zł, o 45 proc. więcej niż rok wcześniej (powód to większe inne wynagrodzenia i płatności na bazie akcji rozliczane w środkach pieniężnych). O jedną trzecią urosło wynagrodzenie Michała Gajewskiego, prezesa Santandera, do 3,9 mln zł (to głównie zasługa większej nagrody). Przemysław Gdański, kierujący BNP Paribas, wypracował 2,4 mln zł, o 17 proc. więcej niż w 2018 r. (większe wynagrodzenie zmienne i dodatkowe świadczenia). Wynagrodzenie Marka Lusztyna, od końca listopada prezesa, a wcześniej wiceprezesa Pekao, wyniosło 1,9 mln zł (w 2018 r. pensja jego poprzednika Michała Krupińskiego wyniosła 3,8 mln zł). Krzysztof Bachta w pierwszym pełnym roku za sterami Aliora osiągnął 1 mln zł.
Dla porównania prezesi ING Banku Śląskiego (Brunon Bartkiewicz), Getin Noble (Artur Klimczak) i Handlowego (Sławomir Sikora) mieli w 2018 r. wynagrodzenie wynoszące odpowiednio 6,5 mln zł, 4,6 mln zł i 3,4 mln zł. Co ciekawe, Luigiemu Lovaglio, do połowy 2017 r. prezesowi Pekao, przypadło wynagrodzenie zmienne o wartości 5,3 mln zł i 3,7 mln zł innych korzyści.
Dużo czy odpowiednio?
Wynagrodzenia zarządów i prezesów banków mogą przyprawić o zawrót głowy, choć w Polsce nie są aż tak wielkie jak w największych światowych instytucjach. – Wysokość wynagrodzeń w banku zależy od akcjonariusza, jedynie w spółkach publicznych wpływ Skarbu Państwa powinien być mocno ograniczony w tych kwestiach. Dotyczy to także wyborów członków zarządu, których dokonywać powinna niezależna komisja, co gwarantowałoby niezależność polityczną, a także profesjonalizm, i nie dopuszczało do wprowadzania do spółek „kolegów, którzy chcą sprawdzić się w biznesie" bądź członków jego rodziny czy to na stanowiska zarządcze czy niżej – mówi jeden z analityków. Jego zdaniem wysokość wynagrodzenia w bankach powinna być powiązana z wynikami i ich dynamiką, ale to raczej w kategoriach ESG (kwestii środowiskowych, społecznych i ładu korporacyjnego) i porównywana np. ze średnim wynagrodzeniem w banku. – Dla inwestorów obecnie odpowiedzialność społeczna spółek staje się coraz ważniejszą kwestią i wynagrodzenia członków zarządu na tle pracowników mogą być czynnikiem wpływającym na ocenę pod tym względem. Idealne byłoby powiązanie wynagrodzeń pracowników z wynikami, także zarządu. Zmiany wynagrodzenia najwyższego kierownictwa nie powinny być natomiast znacząco inne od zmian wynagrodzeń podwładnych. Idealnych rozwiązań nie ma, pewną próbą jest odroczenie np. premii w czasie czy powiązanie kursu z wynagrodzeniem zarządu – dodaje nasz rozmówca.
Pytanie, jaka część nagród i premii powinna stanowić całość wynagrodzenia. W analizowanych bankach zwykle była równa lub nieco większa niż pensja zasadnicza. – Wysokość zmiennego wynagrodzenia, w tym okres jego odroczenia, ma istotne znaczenie. Kwestia ta nie jest jednoznaczna, ponieważ wynagrodzenia zarządów spółek powinny mieć charakter atrakcyjny i zachęcający najlepszych kandydatów. Wydaje mi się również, że połączenie ładu korporacyjnego, silnej i niezależnej rady nadzorczej oraz kompetentnego i właściwie wynagradzanego zarządu zwiększa szanse na sukces w postaci zrównoważonego osiągania celów szerokiej grupy interesariuszy bez szkody dla akcjonariuszy – uważa Sobiesław Kozłowski, analityk Noble Securities. Ocenia, że rozsądne byłoby, aby bonus wynosił maksymalnie 2–3-krotność pensji zasadniczej.
Pod względem udziału kosztów wynagrodzeń zarządu w zysku netto najlepiej wypadają największe banki: PKO BP (0,7 proc.), Santander (1,1 proc.) i Pekao (1,5 proc.). To naturalne, bo wydatki na pensje najwyższego kierownictwa są podobne we wszystkich bankach bez względu na skalę, ale te największe instytucje osiągają po 2–3 mld zł zysku w porównaniu z tylko kilkuset milionami w mniejszych bankach – szczególnie jeśli te miały problemy. Przykładem jest Alior, który wydawało się, że może w całym roku osiągnąć 800 mln zł zysku, ale ze względu na zwroty prowizji i duże odpisy kredytowe zarobił tylko 253 mln zł. Dlatego spore koszty całego zarządu podbite przez wynagrodzenia dla byłych jego członków stanowiły w jego przypadku aż ok. 8 proc. zysku netto. W połowie stawki znalazł się Millennium Bank (3,7 proc.), którego zysk też został obniżony (przez rezerwy na hipoteki frankowe, zwroty prowizji i koszty integracji). Pod względem udziału kosztów wynagrodzeń zarządu w przychodach netto również największe banki wypadają najlepiej: PKO BP (0,18 proc.), Santander (0,24 proc.), mBank (0,36 proc.). Tu do czołówki wdarł się BNP Paribas (0,37 proc.), szósty co do wielkości gracz na rynku, którego zysk netto obciążony był w dużym stopniu kosztami fuzji, w mniejszym także odpisami na franki i zwroty prowizji. Najsłabiej wypadły Millennium i Alior (odpowiednio 0,52 proc. i 0,59 proc.). Zarządy pochłonęły najmniejszą część wynagrodzeń pracowników w PKO BP (1 proc.), BNP Paribas i Santanderze (po 1,5 proc.), największą zaś w Millennium i Aliorze (odpowiednio 2,57 proc. i 2,97 proc.). MR