WIG20 rósł w czwartkowe popołudnie nawet o ponad 4,5 proc., do 1467 pkt, i był w czołówce najsilniejszych indeksów na giełdowej mapie Starego Kontynentu. Warto jednak zauważyć, że próba odbicia nie trwa od wczoraj. Zaczęła się już w poniedziałek. Jej wyraźną oznaką jest długi dolny cień dziennej świecy, który niemal w punkt oparł się na dołku bessy z 2009 r. (1253 pkt). Licząc od tego momentu do maksimum ostatniej sesji, WIG20 zyskał już 16,6 proc.
Dynamika odbicia jest niemal równie imponująca jak dynamika wcześniejszego załamania. Jeśli spojrzymy na układ ostatnich świec na wykresie mWIG40 i sWIG80, to sytuacja jest bardzo podobna. Ten pierwszy oddalił się już od dna bessy (2675 pkt) o 10,6 proc., a drugi zyskał od dołka (9088 pkt) tylko 0,6 pkt proc. mniej. Złośliwi mogą powiedzieć, że jeszcze drugie tyle i przekroczony zostanie próg hossy. Niestety, przy obecnej zmienności tych progów nie należy traktować zbyt poważnie.
Na wykresach zagranicznych indeksów sytuacja jest trochę gorsza. Otóż BUX jeszcze nie zatrzymał spadku i w czwartkowe popołudnie szukał dna w okolicy 29 125 pkt. To oznacza, że od lutowego szczytu zanurkował już o 37 proc. i jest najniżej od października 2016 r. DAX znalazł się natomiast w czwartkowe popołudnie zaledwie 3 pkt nad poniedziałkowym dnem bessy i do lutowego szczytu traci 41 proc. Od pogłębienia dna wciąż jest bardzo blisko, choć jego wczorajszą obronę można uznać za próbę stabilizacji. Podobnie rzecz ma się z francuskim CAC40, który w czwartek utrzymał się nad dnem bessy (3632 pkt), ale pozostaje w jego bardzo bliskim zasięgu.
Na innych kontynentach też należy mówić o próbie nie odbicia, ale stabilizacji. Dobrze to widać na wykresie Shanghai Composite. W środę jego notowania przetestowały dołek z początku lutego (2685 pkt), a więc z czasu, gdy epidemia koronawirusa miała okazję po raz pierwszy mocno uderzyć w chiński rynek akcji. Długi dolny cień środowej świecy i powrót nad 2700 pkt pokazują, że wsparcie działa, a dobre informacje dotyczące stopniowego opanowywania Covid-19 zdają się sprzyjać dalszej stabilizacji.
Z tą ostatnią mają problem inwestorzy w Tokio. Japoński Nikkei 225 wyznaczył w środę, w ujęciu intrady, nowy dołek trwającej przeceny (16 358 pkt). W ciągu miesiąca indeks ten spadł już o 31 proc.