W środę sekretarz skarbu Steven T. Mnuchin ostrzegł ustawodawców, że bezrobocie może wzrosnąć do 20 proc., w porównaniu z 3,6 proc. w styczniu. To już optymistyczna prognoza. James Bullard, szef oddziału Rezerwy Federalnej w St. Louis uważa, że załamanie gospodarcze może doprowadzić do bezrobocia na poziomie 30 proc. Wywołało to spory szok. Stopa bezrobocia wyniosła w USA w lutym 3,5 proc. (najmniej od 1969 r.); w czasie kryzysu lat 2008-2009 było to 10 proc., a swój najwyższy poziom miała podczas Wielkiego Kryzysu lat 1929–1933: właśnie w 1933 roku wyniosła 24,9 proc.
To nie koniec „powiewu optymizmu". Bullard jest również zdania, że w II kwartale PKB Stanów Zjednoczonych może spaść aż o 50 proc. Najbardziej pesymistyczne przewidywania miał do tej pory bank Goldman Sachs, oceniając spadek na 24 proc.
W połowie marca Mnuchin stwierdził, że załamanie, do którego doszło w ostatnich tygodniach na rynkach, może być świetną okazją dla inwestorów długoterminowych. Podobną szansą był krach z 1987 r. Ciekawe, czy dziś podtrzymałby te opinię.