Cena ropy gatunku WTI spadła we wtorek rano do zaledwie 10 USD za baryłkę. Jeszcze przed południem odbiła się powyżej 12 USD za baryłkę, a po godzinie 15 wynosiła prawie 13 USD. Wahania cen ropy gatunku Brent były mniejsze – notowania zeszły do 22 USD za baryłkę, by się później odbić powyżej 23 USD.
Perspektywy dla ropy wciąż wyglądają bardzo kiepsko. Surowiec gatunku WTI stracił od początku roku około 80 proc., a Brent spadł o ponad 60 proc. Nic nie wskazuje na razie na szybkie odbicie, a problemy ze składowaniem ropy się nasilają. W Korei Płd. zabrakło już miejsca na jej magazynowanie. Do wygaśnięcia kontraktów na czerwiec są jeszcze trzy tygodnie, ale analitycy wskazują, że ich cena może – podobnie jak w zeszłym tygodniu kontraktów na maj – spaść poniżej zera.
– Przyzwyczailiśmy się już do negatywnych stóp procentowych, ale ujemne ceny ropy są czymś bez porównania. Podaż przewyższa popyt do tego stopnia, że zbiorniki w składach są pełne. Wylewanie ropy jest nieakceptowalne, więc ci, którzy mają jej nadmiar, płacą innym, by im zabrali tę brzydką, czarną substancję – opisuje David Miller, dyrektor inwestycyjny w firmie Quilter Cheviot.
Toksyczne kontrakty
Nowa fala wyprzedaży na rynku naftowym zaczęła się w poniedziałek. Cena ropy WTI spadła wówczas aż o 25 proc. w ciągu jednej sesji. Impulsem do tąpnięcia było ogłoszenie przez popularny wśród inwestorów detalicznych fundusz United States Oil Fund (USO), że będzie on pozbywał się czerwcowych kontraktów na WTI, a jeśli będzie coś kupował to tylko kontrakty na kolejne miesiące.
– Decyzja USO oznacza potwierdzenie, że amerykański sektor naftowy ma kiepskie perspektywy na maj i czerwiec – uważa Cailin Birch, ekonomistka z Economist Intelligence Unit. Zwraca uwagę, że nawet po tym jak popyt zaczął załamywać się w I kwartale, to wydobycie ropy naftowej w USA było bliskie rekordowego poziomu, co doprowadziło do szybkiego zapełniania się składów surowca.