Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM, podkreśla, że skala odbicia indeksów po głębokich spadkach z początku roku była bezprecedensowa (w Polsce i za granicą). – Inwestorzy uwierzyli, że hossa to jedyny możliwy scenariusz, bo „stopy są tak niskie, że obligacje nie dają żadnych odsetek, a jednocześnie za rogiem czai się inflacja, więc jedyny sposób na ochronę oszczędności to akcje, tym bardziej że Fed drukuje pieniądze, co gwarantuje, że ten scenariusz jest jedyny możliwy". Gdyby to była prawda, byłby to chyba pierwszy przypadek w historii, gdzie hossa została właściwie zadekretowana przez czynniki zewnętrzne. Jednak inwestorzy mają tendencję do realizacji zysków, w niektórych przypadkach potężnych, co przy osłabieniu popytu (nowi inwestorzy nie napływają) powoduje spadki. Obawy o drugą falę pandemii są tylko pretekstem, przecież pojawiały się także miesiąc temu, a nie wywołały takich skutków – uważa Materna.
Duże ryzyko vs mały zysk?
Czego w tych niepewnych warunkach można spodziewać się po rynkach akcji w najbliższych miesiącach? Na ile ważniejsze od danych makroekonomicznych okażą się dla inwestorów informacje o zachorowaniach?
– Jestem optymistą w kwestii zachowania rynków akcji w następnych miesiącach. Przekonuje mnie szczególnie postawa rządów i banków centralnych, które prowadzą bardzo luźną politykę i nie mają zamiaru jej zaostrzać. Zresztą wcale nie muszą, przynajmniej jeśli mówimy o głównych gospodarkach: inflacji nie będzie ze względu na charakter recesji, USA nie muszą martwić się długiem, bo pozostają ostoją gospodarczą dla całego świata, Niemcy mają duże rezerwy dzięki oszczędnemu budżetowi w ostatnich latach, Chiny nie są zależne od kapitału zagranicznego – argumentuje Masalski. Jego zdaniem polska giełda raczej nie będzie liderem zwyżek, gdyż ciąży jej wysoki udział spółek państwowych i banków (więcej w ramce). – Ale jej perspektywy są lepsze niż jeszcze miesiąc temu, m.in. dzięki możliwemu odciążeniu firm energetycznych przez wyodrębnienie kopalń – dodaje ekspert MM Prime TFI.
Zdaniem Łukojcia w najbliższych tygodniach i miesiącach rynki mogą żyć trzema zagadnieniami: sytuacją gospodarczą, ryzykami związanymi z wirusem i wynikami spółek. – Wyniki giełdowych firm nie muszą decydować o kierunku zmian indeksów, ale powinny wpływać na względne zachowanie poszczególnych sektorów. Ryzyka związane z wirusem nie powinny doprowadzić do kolejnego załamania, bo drugi lockdown wydaje się być mało prawdopodobny, lecz mogą pogorszyć nastroje – zwłaszcza w krótkim okresie. Prawdopodobnie najważniejsza będzie ocena gospodarki: obecna sytuacja nie ma precedensu i gospodarki mogą zachowywać się w sposób trudny do przewidzenia. Ostatnie dane makroekonomiczne są zachęcające: jest odbicie, ale nie wiemy, do jakiego poziomu wróci aktywność gospodarcza – podkreśla Łukojć. Być może rację mają ci, którzy mówią o tym, że gospodarki nieprędko wrócą do poziomu sprzed pandemii. Taka „gospodarka na 90 proc." może oznaczać, że zyski spółek będą potrzebowały lat, aby wrócić do poziomu sprzed pandemii. Dotyczy to zwłaszcza firm wrażliwych na sytuację gospodarczą – np. banków czy firm paliwowych, które sporo ważą w WIG20 – zaznacza zarządzający Allianz TFI.
Materna wskazuje, że na zyski spółek wpłyną też surowce, których ceny w razie odbicia gospodarki mogą także wzrosnąć, co nie wpłynie korzystnie ani na inflację, ani na wyniki spółek. – Są też nieruchomości, co do cen których ekonomiści wieszczą 20-proc. spadki. I zapomniano o jednym – czyli ryzyku. Inwestorzy nie baczą na to, że stopa zwrotu to tylko jeden z czynników opisujących atrakcyjność inwestycji – drugim jest możliwa zmienność. Perspektywa zarobienia 2–5 proc. w warunkach, gdy cena akcji może spaść w ciągu roku o 20–30 proc. – a obecnie taki wariant jest tak samo prawdopodobny jak wzrost o kolejnych 10 proc. – to mało atrakcyjna alternatywa dla gotówki nawet podgryzanej przez inflację. Inwestorzy prędzej czy później dostrzegą ryzyko i tak szybko jak rzucili się na przecenione akcje, tak samo na wyścigi zaczną się ich pozbywać. Być może zapalnikiem będzie np. perspektywa zmiany prezydenta USA czy nawrót pandemii jesienią. W tej sytuacji polski rynek ani złoty nie będą zachowywać się lepiej niż rynki zagraniczne – ocenia Materna.