Po I półroczu sektor bankowy ma łącznie 6,14 mld zł zysku netto, o 87 proc. więcej niż rok temu. Jeśli II półrocze nie przyniesie negatywnych niespodzianek, kolejna fala pandemii nie poskutkuje dużymi ograniczeniami gospodarczymi i odpisy kredytowe nie wzrosną, to sektor ma szansę na wypracowanie w całym roku 13,2 mld zł zysku netto – wynika z naszych szacunków.
Kto odbuduje zyski
Jednak obarczone są one dodatkowym i mocno niepewnym założeniem, że rezerwy na hipoteki frankowe będą podobne jak w całym I półroczu. Osiągnięcie zysku w okolicach 13 mld zł oznaczałoby ogromną poprawę, bo w 2020 r. branża wypracowała 0,3 mld zł straty netto (uwzględniamy w tym 2,56 mld zł ujemnego wyniku PKO BP spowodowanego rezerwą na hipoteki frankowe, gdyby nie to, sektor miałby w 2020 r. blisko 5 mld zł zysku). Byłby to także poziom podobny jak przed pandemią – w 2019 r. banki miały 13,9 mld zł zysku.
Dziewięć czołowych banków z GPW (PKO BP, Pekao, Santander, ING Bank Śląski, mBank, BNP Paribas, Handlowy, Alior i Millennium) w tym roku osiągnie łącznie 11,3 mld zł zysku netto – wynika ze średniej prognoz analityków obliczonej przez Bloomberga. Dla porównania rok temu wypracowały tylko 1,8 mld zł. Sam PKO BP odpowiada za 7,1 mld zł różnicy w łącznym zarobku tej grupy. Analitycy prognozują bowiem, że w tym roku wypracuje blisko 4,6 mld zł zysku netto dzięki wzrostowi podstawowego biznesu, niskim odpisom kredytowym i przy założeniu braku kolejnych rezerw na franki. To byłby rekordowy zysk w historii PKO BP. Po I półroczu, które mocniej jest obciążone w stosunku do II półrocza składkami na BFG, lider polskiego sektora bankowego ma 2,4 mld zł zysku netto. Poprawić ma się również Pekao i prognozy zakładają 1,86 mld zł zysku netto (to rezultat wciąż niższy niż przed pandemią, gdy bank osiągał po około 2,2 mld zł rocznie). To o 70 proc. wyższy zysk niż osiągnięty w obciążonym rezerwami na franki i kosztami restrukturyzacji 2020 r. Po I półroczu Pekao ma 850 mln zł zysku, a oczekiwana poprawa wynika m.in. z niskich kosztów ryzyka, odbudowy przychodów i braku rezerw na franki. O blisko jedną trzecią ma urosnąć w tym roku zarobek ING Banku Śląskiego, do 1,76 mld zł, czyli rekordowych poziomów w historii. Tu powody są podobne jak w przypadku Pekao z tą różnicą, że ING BSK szybciej zwiększa akcję kredytową i prawdopodobnie jako jedyny duży bank poprawi w tym roku wynik z odsetek pomimo niższych stóp procentowych. W I półroczu wypracował 1 mld zł zysku netto. Z kolei Bank Handlowy może zanotować w tym roku ponad 600 mln zł zysku netto, prawie czterokrotnie więcej niż w 2020 r. To (oprócz niskich kosztów ryzyka i działania) efekt wyjątkowo dobrego I kwartału, w którym miał niemal 400 mln zł dzięki jednorazowej transakcji sprzedaży dużego portfela obligacji. Alior dzięki niższym niż rok temu odpisom, niższym nawet, niż oczekiwał zarząd, oraz za sprawą dużej dyscypliny kosztów ma według prognoz osiągnąć w tym roku 360 mln zł zysku (po I półroczu wypracował 230 mln zł). W 2020 r. miał 310 mln zł straty.
Wspólnym mianownikiem wspomnianych banków jest to, że nie mają istotnego portfela hipotek frankowych lub w dużym stopniu objęli go rezerwami. Rezerwy banków mających te kredyty dołują ich zyski. Santander według prognoz zanotuje w tym roku 1,12 mld zł zysku wobec 1,24 mld zł rok temu, po I półroczu ma 370 mln zł zarobku. BNP Paribas może wypracować 790 mln zł zysku netto, czyli nieco więcej niż w 2020 r. (po sześciu miesiącach zarobił prawie 300 mln zł). mBank może osiągnąć 880 mln zł zysku w porównaniu z zaledwie 100 mln zł w 2020 r., po I półroczu ma blisko 430 mln zł zarobku. Millennium według prognoz ma zanotować 600 mln zł straty (w 2020 r. był symbolicznie na plusie), po półroczu ma ponad 500 mln zł straty.