Przybywa marszandów, brakuje towaru

Właściciele obrazów wolą dostać gotówkę przed aukcją.

Publikacja: 20.10.2018 16:11

Foto: archiwum malarki

 

Koniec października i listopad to co roku najgorętszy okres na krajowym rynku aukcji. Codziennie odbywa się co najmniej jedna. Niedługo odbywać się będą dwie–trzy aukcje dziennie. W natłoku informacji nie zapominajmy o interesujących wystawach w galeriach komercyjnych. Na przykład stołeczna Galeria Donde (www.donde.pl) do 26 października prezentuje najnowsze obrazy Małgosi Malinowskiej (ur. 1984).

Absolwentka warszawskiej ASP stworzyła swój rozpoznawalny styl. Rzadko bierze udział w aukcjach. Znana jest przede wszystkim z indywidualnych wystaw w galeriach i jako blogerka. Obrazy Malinowskiej mają ceny od 2 do 8 tys. zł.

Przed obejrzeniem wystawy należy zatelefonować pod numer podany na stronie internetowej galerii. Przy okazji zobaczymy, jak można odzyskaną rodzinną kamienicę przerobić na prywatną galerię, swoiste centrum kultury.

Sława w czasach PRL

Na rynku aukcji wyróżnia się ze swoją propozycją Piękna Gallery (www.pieknagallery.pl). 24 października wystawi obrazy klasyków powojennej sztuki. Będzie np. sztandarowy obraz Jerzego Dudy-Gracza pt. „Jeźdźcy Apokalipsy, czyli fucha" (wycena szacunkowa 30–40 tys. zł).

Malarz parokrotnie malował ten sam motyw. Obraz zdobył sławę w czasach PRL, był wielokrotnie reprodukowany w prasie. Wtedy wzbudzał sensację, bowiem komunistyczna propaganda mówiła o głęboko ideowej „klasie robotniczej", a obraz przedstawiał tępych roboli pazernych na każdy zarobek.

Malarz z pasją ostrego felietonisty tropił przywary rodaków, malował na ten temat obrazy, miał niewątpliwy talent satyryczny. W ofercie firmy zwraca uwagę także „Golfista" Grzegorza Śmigielskiego (wycena szacunkowa 5–7 tys. zł). Oczywiście będą też dzieła np. Abakanowicz, Winiarskiego, Tarasewicza, bez których trudno wyobrazić sobie ambitną aukcję. Relief Stażewskiego ma astronomiczną wycenę 600–800 tys. zł.

Z kolei 27 października Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) zorganizuje aukcję malarstwa na papierze. Miłośników sztuki zainteresuje zapewne obraz Zofii Stryjeńskiej „Tańce góralskie". Ten gwasz na kartonie (33 na 41 cm) ma cenę wywoławczą 15 tys. zł i wysoką wycenę szacunkową 35–55 tys. zł.

Stryjeńską potraktowano jako aukcyjnego pewniaka. Cena startowa jest względnie niska, zachęca do masowego udziału w licytacji. Dom aukcyjny pewien jest, że obraz osiągnie znacznie wyższą cenę niż wywoławcza.

Edukacyjny charakter ma aukcyjna oferta łódzkiej firmy Rynek Sztuki (www.ryneksztuki.eu), licytację zaplanowano na 27 października. W ofercie jest 127 obiektów, głównie obrazy. Z tego 40 obrazów (jedna trzecia oferty) ma „nieokreślonego" autora, czyli po prostu nie wiadomo, kto namalował obraz. Inne obrazy są zaledwie „przypisywane" różnym autorom. W kilku przypadkach rozpoznano tylko inicjały autorów.

Generalnie wystawiono obrazy trzeciorzędnych ano-nimowych malarzy. Ceny zaczynają się już od 400 zł. To kolejne potwierdzenie słabnącej coraz bardziej podaży. Na 127 obiektów zaledwie cztery mają ewentualnie aukcyjny charakter. Mam na myśli dwa obrazy Zbigniewa Pronaszki, obrazy Bolesława Utkina i Andrzeja Gieragi. Choć na pewno nie są to prace znaczące w dorobku tych artystów.

Oferta ma edukacyjny charakter. Zmusza bowiem do zastanowienia się nad sensem organizowania aukcji z tak słabym towarem. Warto poznać wyniki licytacji. A może słaby towar jednak zostanie sprzedany? Wówczas będziemy dyskutować o marnym guście nabywców i o tym, czy zdołają kiedykolwiek odsprzedać kupione teraz słabe obrazy.

Faktem jest, że łódzka firma Rynek Sztuki ma wielkie zasługi dla budowania krajowego rynku. Dokonała ważnych odkryć. Na przykład sprzedała jedyny zachowany obraz olejny Brunona Schulza. Rynek Sztuki wykreował tkaniny niesłusznie zapomnianego Andrzeja Rajcha, dzięki czemu weszły one na krajowy rynek. Firma jako pierwsza organizowała aukcje najmłodszych artystów, tzw. aukcje promocyjne. W 2008 roku przerodziły się one w masowy rynek aukcji, gdzie wszystkie ceny wywoławcze wynoszą 500 zł.

Rynkowa ewolucja

Przybywa w kraju organizatorów aukcji, ale towaru do sprzedania jest wciąż tyle samo. Nie starcza aukcyjnego towaru dla firm, które przez 30 lat dawały sobie świetnie radę. Nowi gracze zwykle kupują obrazy i wystawiają na aukcji jako swój towar, a nie komisowy. Dostawcy towaru wolą żywą gotówkę przed aukcją niż ewentualny zarobek po licytacji.

Parę tygodni temu pisałem o kłopotach krakowskiego antykwariatu Nautilus, który specjalizował się w handlu grafiką artystyczną, ale towar został przechwycony przez potężną Desę Unicum. Na rynku zachodzi ewolucja. Maleje znaczenie wielu firm, które w handlu dominowały od lat.

Przy ocenie kondycji krajowego rynku sztuki i prognozowaniu jego rozwoju należy pamiętać, że wiele firm ma coraz częściej równie słabą ofertę jak Łódzki Rynek Sztuki. Dwa–trzy najlepsze domy aukcyjne to nie jest cały rynek!

Również największe firmy mają jakościowo słabszą ofertę. 23 października Desa Unicum (www.desa.pl) przeprowadzi kolejną specjalistyczną aukcję rzeźby. Porównajcie propozycję z poprzednimi aukcjami Desy Unicum. Parę lat temu częściej niż dziś oferowano muzealnej wartości dzieła wielkich artystów, np. Abakanowicz, Szapocznikow, Dunikowskiego, Hasiora, Augusta Zamoyskiego. Teraz coraz częściej proponowane są prace mniej znanych artystów oraz współczesne odlewy dawno temu zmarłych klasyków.

Oferta Desy Unicum ucieszy kolekcjonerów rzeźb ze szkoły zakopiańskiej. Zwraca uwagę na przykład „Taniec" Bolesława Kupca (1890–1950). Rzeźba ma wycenę szacunkową 17 tys. –25 tys. zł.

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman